piątek, 9 września 2016

#Festyn opowiadań™, Nr 58.

Mój czeski przyjaciel z Vermontu


© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com


Zacznijmy od błądzącego z zepsutym GPSem po bocznych drogach Vermontu nowojorczyka. Zdezorientowany i mocno zdesperowany, szukając jakiegokolwiek śladu człowieka mija stojące co kilometr lub dwa gospodarstwa, w końcu trafia mu się operujący jakimś tam rolniczym urządzeniem farmer na traktorze. Nowojorczyk wysiada z samochodu skacząc przez bruzdy dochodzi do traktora i przekrzykując hałaśliwą maszynę pyta:
- Słuchaj, jak ja stąd dojadę do Nowego Jorku?
Farmer drapie się w spalone słońcem czoło i odpowiada:
- Jakbym ja miał jechać do Nowego Jorku, to bym stąd nie zaczynał. 

W Vermoncie spędziłem w roku 1982. moje drugie w Ameryce Święto Dziękczynnienia (Thanksgiving Day) - najważniejsze święto narodowe, a i rodzinne Stanów Zjednoczonych. Na święto zaprosił mnie Stanislav - mój starszy kolega uniwersytecki. Był Czechem, pochodził z Pardubic, a na vermonckim uniwersytecie wykładał aerodynamikę i mechanikę lotu. Ciekawym zbiegiem okoliczności było to, że była to dziedzina w której kształciłem się dwadzieścia lat wcześniej. No ale skoro tych rzeczy uczył Stanislav, to mnie przypadła inna, choć niedaleka działka - przedmioty takie jak mechanika continuum, teoria sterowania, mechanika analityczna.


Czech był człowiekiem dla mnie wyjątkowo ciekawym. Podobało mi się to jego swojskie imię - Stanislav, a moja ciekawość wynikała z faktu, że to właśnie Stanislav stworzył nowe, dotąd nieznane na świecie zajęcie: porywanie samolotów. 

Ciekawość ciekawością ale był też ważniejszy powód, przynajmniej z mojej strony, dla którego nasza przyjaźń rozwinęła się szybko i mocno. Pierwsza praca Polaka za granicą jest czynnością przez pracodawcę wyraźnie określoną: Wybraliśmy właśnie ciebie, tu jest do wykonania przez ciebie zadanie, zadeklarowałeś, że masz kwalifikacje, dysponujesz wiedzą i niezbędnymi do pracy narzędziami (na przykład językiem) - no to bierz się za robotę, teraz, od dzisiaj. Jeszcze jedna rada - uważaj, żeby nie zapaść na depresję - to się czasem zdarza i jest nam wtedy bardzo przykro.

A czynnikiem sprzyjającym depresji jest brak dookoła swojaków. Każdy nowy przybysz, nawet taki, który już po pół roku od przyjazdu wyklina własnych rodaków (są, są tacy), na początku ich szuka. Albo półswojaków - na przykład Słowaka, Czecha, czy Ukraińca, a jak już jest zupełnie źle to jakiegokolwiek świeżego emigranta. A takich świeżych zdarza się multum, bo co chwila gdzieś tam na świecie jakaś kolejna szuja albo nawiedzony religiant (to jeszcze gorzej, bo taki to wierzy w cuda) przejmuje władzę i zaraz potem co poniektórzy obywatele tego gdzieś tam pojawiają się w Stanach w charakterze uchodźców. 


Stanislav przez jakiś czas pełnił wobec mnie taką rolę półswojaka - do chwili kiedy się zaprzyjaźniliśmy. Od Stanislava uczyłem się Vermontu. A było się czego uczyć, bo jak anegdotka z farmerem pokazuje Vermont jest inny niż reszta Stanów - nie tylko to że nie jest bogaty, ale też to, że jest uparcie niezależny. Pokazał to już ponad dwieście lat temu, kiedy zadeklarował się jako niepodległe państwo i o mało co nie wybrał się na wojnę z sąsiadem - stanem Nowy Jork. Dopiero po kilkunastu latach niepodległości Vermont wszedł w skład Stanów Zjednoczonych. I od tej pory Vermont produkuje najwięcej syropu klonowego w całych Stanach.

Więc teraz jak to było z porywaniem. Podczas drugiej wojny światowej Stan służył w angielskim lotnictwie – kojarzyło mi się to z pełną chwały historią polskiego dywizjonu 303 i innych polskich formacji lotniczych w Anglii. Z końcem wojny wrócił do ówczesnej Czechosłowacji i został jednym z dyrektorów czeskich linii lotniczych. Był nim niedługo, bo w trzy lata po zakończeniu wojny Czechosłowacja stała się komunistyczna. Wtedy właśnie, w roku 1948, Stan załadował samolot pasażerski linii której dyrektorował - Douglasa DC3 - pilotami, nawigatorami i mechanikami z tejże linii i poleciał do Londynu. W czasie lotu na pytanie praskiego lotniska: „Kiedy wracacie” odpowiedział: „Jeszcze nie wiem, ale to może potrwać”.

Nie pamiętam już brzmienia tego zdania, kiedy kończąc swoje opowiadanie Stan wypowiadał je po czesku. Pamiętam za to błysk w oku Stana kiedy puentował relację jednego, pojedyńczego człowieka pokonującego diabelski reżim.
- A ty do tego twojego generała czasem nie próbuj wracać - upewniał mnie -  zaczekaj aż spokornieje. Niech on ci życia nie dyktuje.
I tak zrobiłem - do kraju poleciałem dopiero wiosną roku 1983. kiedy Jaruzelski zniósł stan wojenny.
I dalej myślę, że nikt mi życia dyktować nie będzie. 

KONIEC



Ostatnio przybyło mi sporo czytelników w Niemczech. Cieszy mnie to - czytajcie proszę, oby się Wam dalej podobało. Ciekawi mnie powód - czy to jakiś kurs polskiego? Napiszcie do mnie - andrzej.f.olas@gmail.com. 

Uwaga biblioteki i placówki kultury. Między majem a październikiem 2016 jestem zaproszony na kilka spotkań (spotkania autorskie lub tematyka Stanów Zjednoczonych, gratis). Chętnie poszerzę mój kalendarz o zainteresowane placówki (Skype: andrzej.olas lub mejl: andrzej.f.olas@gmail.com).

  Jeśli masz ochotę dodać komentarz - spójrz w dół, na koniec postu. Tam jest miejsce na komentarze. Jeśli chcesz zadać mi pytanie o USA - pytaj.

  Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na Facebooku na "Lubię to" albo dodaj komentarz na blogu.

Za tydzień ósmy odcinek książki "Jakże pięknie oni nami rządzili".

 Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.

  Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań (w okienko szukaj na Facebooku wpisz Festyn Opowiadań). W grupie zamieszczone są wyłącznie linki do opowiadań Festynu - jest to więc łatwy do przeglądania interaktywny spis rzeczy.

Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU.


 Komitet Obrony Demokracji w poniedziałek, 12 września (grupa na facebooku) miał 59130 członków.