© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)
Kolegi Pajączka nie lubiłem.
Kolega Pajączek był starostą naszej
trzydziestoosobowej grupy studentów pierwszego roku na Wydziale Mechanicznym, a
także przewodniczyl naszemu kołu Związku Młodzieży Polskiej. Kolega Pajączek
nigdy się nie uśmiechał, ponieważ swego czasu obejrzał radziecki film “Komisarz
Rejkomu”. Ten komisarz - bohater filmu - chodził w skórzanej kurtce i miał
spojrzenie robociarskie – ostre, wymagające i bardzo ponure. Kolega Pajączek
bardzo się starał takie właśnie spojrzenie mieć. Nie zawsze mu się to udawało;
szczególnie kiedy spoglądał na koleżankę Elę, to spojrzenie jego robiło się
jakieś takie mało socjalistyczne.
Kolega Pajączek lubił pochody
pierwszomajowe i prasówki.
- Nic nie wspomnieliście, kolego
Później, o rekordzie świata radzieckiej dyskobolki Niny Dumbadze – powiedział
mi kolega Pajączek po zakończeniu kolejnej czwartkowej prasówki – na przyszły
wtorek przygotujcie się lepiej, powiedzcie też o radzieckich sukcesach na Olimpiadzie w Helsinkach.
Kim jest Nina Dumbadze wiedziałem;
widziałem jej zdjęcia w “Sportowcu” - wyglądała jak Związek Radziecki – była
nieobjęta dla ludzkiego oka, a w dodatku jak szło o nazwisko, to bardziej
idiotycznego trudno byłoby wymyśleć. Mogłem też wspomnieć, że Olimpiada miała miejsce ponad rok temu. Ale koledze Pajączkowi należało
odpowiedzieć inaczej:
- Wstrzymałem się, bo radzieckie
pismo “Ogoniok” przygotowuje komsomolski profil Niny Dumbadze. Będę o niej
mówił we wtorek.
Kolega Pajączek, wciąż ze swoim
surowym spojrzeniem komisarza, zdobył się na żart:
- U was wszystko jest później,
kolego Później.
Stojąca obok mnie koleżanka Ela
uśmiechnęła się i powiedziała, że sport kobiecy jest bardzo ważny i że w
Związku Radzieckim jest on otoczony opieką państwa.
- Czy ten uśmiech jest dla mnie, za
to że tak ładnie łżę, czy dla tego głąba za idiotyczny żart – pomyślałem.
Następne dwa dni - piątek i sobota
okazały się dla mnie pechowe. Zawaliłem termin oddania rysunku technicznego i
mimo, że koleżanka Ela pożyczyła mi swoje notatki, nie udało mi się zaliczyć
ćwiczenia z Laboratorium Metaloznawstwa - asystent oblał mnie na zakresie
temperatur austenitu. Idąc spać w sobotę pocieszałem się, że całą niedzielę
spędzę na przystani. I chyba dlatego przyśnił mi się sen żeglarski. W sztormie,
pod pełnymi żaglami, mój jacht, otoczony przez radośnie igrające delfiny, z
odpoczywającym na topie grotmasztu albatrosem, zbliżał się do cieśniny
Magellana. Obudziłem się, kiedy albatros sfrunął z masztu i przemieniwszy się w
profesora mechaniki płynów powiedział, że mam natychmiast opuścić wszystkie
żagle, zdjąć kurtkę sztormową i że z dniem jutrzejszym, to jest z ostatnim
dniem maja roku 1954. usuwa mnie z uczelni, co będzie ogłoszone podczas
najbliższej prasówki. A pożyczone od koleżanki Eli notatki z Metaloznawstwa mam
zdeponować u kolegi Pajączka.
Był to sen całkowicie absurdalny, bo
po pierwsze od paru lat żaden polski jacht nie wypłynął nietylko do cieśniny
Magellana, ale nawet na Bałtyk, chyba, że w celu ucieczki do Szwecji, a po
drugie kurtki sztormowej nie posiadałem. Kiedy już się całkiem obudziłem,
przypomniałem sobie o koledze Pajączku, prasówce, rysunku, oblanym zaliczeniu i
notatkach koleżanki Eli. Pomyślałem, że sny kolegi Pajączka napewno są inne, na
przykład może mu się przyśnić, że rektor uczelni wręcza mu, jako staroście i
przewodniczącemu koła ZMP, w podziękowaniu za dobrą organizację prasówek
skórzaną kurtkę, taką samą jak ta którą miał komisarz rejkomu, a przyglądająca
się uroczystości koleżanka Ela uśmiecha się do niego.
Jedynym sensownym elementem mojego
snu były żagle. Bo moim sportem było żeglarstwo - sport wychowujący twardych,
odważnych mężczyzn. Bo chciałem być właśnie takim typem mężczyzny. I chciałem
mieć sztormową kurtkę.
Niedzielę spędziłem na przystani,
nie myśląc o uczelni, a przygotowując mój jacht do przyszłotygodniowych regat.
Roboty było dużo, szlifowanie dna, listwy, zardzewiałe ściągacze. Ze
śmierdzącym ale konserwującym ksylamitem skończyłem już wcześniej i teraz
największy kłopot miałem z prującymi się żaglami.
W poniedziałek, w holu Wydziału,
gazetkę ścienną “Błyskawica” otoczył przed wykładem tłumek studentów.
- Chyba się do Ciebie dobierają –
powiedziała przyjaźnie koleżanka Ela. W odprasowanej, zielonej organizacyjnej
koszuli i czerwonym krawacie wyglądała świeżo i ponętnie. Potwierdziło się to,
co myślałem juz przedtem, to że koleżanka Ela wygląda tak ponętnie zawsze - w
każdym stroju. Dalej były już myśli niecenzuralne i dopiero po dłuższej chwili
dotarło do mnie, że koleżanka Ela tak jakby przeczytała moje myśli, a po
jeszcze dłuższej, że powinienem jednak zobaczyć o co chodzi z Błyskawicą.
Połowę arkusza gazetki wypełniała
karykatura lilipuciego osobnika w przykrótkich spodniach patrzącego z
przestrachem na stojącą nad nim potężną figurę kobiety z dyskiem w ręku. Z
nogawek spodni wystawały prążkowane, różnobarwne skarpetki, z rodzaju tych
jakie rok temu widywało się na plakatach piętnujących zgniły ferment wielkich
miast - bikiniarzy. Podpis “Kolego
Później, czemu tak uparcie milczycie o radzieckiej rekordzistce świata Ninie
Dumbadze?” wskazywał, że osobnikiem w bikiniarskich skarpetkach jestem ja. Nina
Dumbadze na rysunku wyglądała jeszcze bardziej potwornie niż na zdjęciu w
“Sportowcu”.
- Złośliwe – powiedziała Ela.
- Widocznie kolega Pajączek uznał,
że ten czwartkowy uśmiech Eli był dla mnie – pomyślałem.
We wtorek jakoś tak wyszło, że
powinienem być w dwóch miejscach naraz – powinienem zaliczać rysunek u
asystenta i prowadzić prasówkę. Wybrałem zaliczenie. Popołudniu, przed ostatnim
wykładem kolega Pajączek zawiadomił mnie, że moja sprawa będzie jutro
rozpatrzona na zebraniu koła ZMP. Lekceważycie prasówki, sabotujecie naszą
robotę polityczną, kolego Później – powiedział.
Po wykładzie tak jakoś się złożyło,
że szliśmy z Elą w tym samym kierunku. A że po drodze był park Ujazdowski, to
weszliśmy do środka i usiedliśmy na
ławce. Rozmawialiśmy o jutrzejszym zebraniu. Ela bardzo przejęła się moją
sytuacją; ja byłem mniej przejęty, może dlatego, że już dzięki sportowi
żeglarskiemu nauczyłem się być optymistą. Kiedy tak patrzałem w jej gorące
czarne oczy poprostu musiałem coś zrobić. Powiedziałem:
- Masz taki ładny profil. Muszę Cię
pocałować.
- Ależ, kolego Później – powiedziała.
Potem wybuchnęła śmiechem:
- Później, kolego Później, później –
a po chwili zanosząc się od śmiechu:
- Później, Później, później –
przecież ja nawet nie wiem, jak masz na imię. Za to wiem, że jesteś łgarz i że
specjalizujesz się w profilach: moim i Niny Dumbadze.
Zebranie koła Związku Młodzieży
Polskiej zwołane specjalnie w celu rozpatrzenia mojej sprawy odbywało się
następnego dnia.
Kolega Pajączek, bez cienia
uśmiechu, wypunktował moją niepewność ideologiczną. Podkreślił mój brak
zaangażowania w pracę społeczną na terenie Wydziału. Dwulicowość – kolega
Później tylko symuluje swoje zainteresowanie sportem – nie wie nawet o
rekordzistce świata – Ninie Dumbadze. W końcu zaatakował moje wyniki nauczania
– w poprzednim tygodniu kolega Później nie zaliczył ćwiczenia z Metaloznawstwa.
Czy możemy wierzyć, że jeżeli po studiach państwo postawi go przy piecu
martenowskim w śląskiej hucie, to wystarczy mu wiedzy inżynierskiej, żeby
zadbać o właściwą jakość wytopu stali? Ja wątpię. Koledzy, musimy coś postanowić.
Proponuję usunięcie kolegi Późnieja ze Związku i zawiadomienie o tym władz
uczelni. Władze podejmą wtedy odpowiednie kroki – zakończył kolega Pajączek.
Musiałem trzymać się obowiązującego
schematu obrony:
- Koledzy, chcę złożyć samokrytykę –
powiedziałem i ciągnąłem szybko dalej, aby nie dopuścić nikogo do głosu:
- Pomimo moich błędów doceniam rolę
sportu, uważam, że jest niezbędny w każdej dziedzinie życia. Podnosi
świadomość, podwyższa naszą sprawność. Jestem czynnym sportowcem – uprawiam
żeglarstwo.
W tym miejscu usłyszałem kolegę
Pajączka:
- Sport burżuazji.
- Ważne jest to, że państwo ten sport
docenia i finansuje – odparowałem - tak jak
finansuje nasze zajęcia z wychowania fizycznego. Teraz na przykład
chodzimy na basen.
- Chcę coś dodać – wtrąciła się Ela
– kolega Później zobowiązał się nauczyć mnie pływać. To dowodzi, że kolega
Później traktuje sport poważnie.
Dla męskiej części zebrania – a było
nas chyba 80% - dowodziło to czegoś zupełnie innego. Spojrzałem na kolegę Pajączka
– brakowało mu uśmiechu znacznie więcej niż zwykle, widziałem, że zaraz otworzy
usta. Musiałem szybko coś zełgać. Przerwałem Eli:
- Koledzy, mam ważną propozycję -
proponuję abyśmy podjęli zobowiązanie, że każdy z nas nauczy się pływać w ciągu
dwóch tygodni.
I teraz przyszedł mi do głowy gwóźdź
do trumny kolegi Pajączka:
Koledzy, chcę się zrehabilitować za moje
błędy. Kolega Pajączek nie umie pływać. Zobowiązuję się nauczyć kolegę Pajączka
pływać. Najpierw strzałką, potem krawlem, żabką i na plecach. I to w ciągu
jednego tygodnia. Koledzy, głosujmy.
- Głosujmy. Wszyscy głosujemy za.
Ręce w górę – wykrzyknęła Ela.
Na koniec tej relacji wypada
donieść, że kiedy kolega Pajączek trenował strzałki (a szło mu trudno) ja
zastanawiałem się co jest powodem, że aby pozostać na uczelni muszę wciąż
kłamać.
- Musisz się więcej zastanawiać. Na przykład zastanów się dlaczego nasze Katowice nazwali Stalinogrodem, a Armie Krajową faszystowską konspiracją - powiedziała Ela.
KONIEC
Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.
Komitet Obrony Demokracji w piątek 18 marca (grupa na facebooku) miał 57785 członków.
Uwaga biblioteki i placówki kultury. Między majem a październikiem 2016 jestem zaproszony na kilka spotkań (spotkania autorskie lub tematyka Stanów Zjednoczonych, gratis). Chętnie poszerzę mój kalendarz o zainteresowane placówki (Skype: andrzej.olas lub mejl: andrzej.f.olas@gmail.com).
Jeśli masz ochotę dodać komentarz - spójrz w dół, na koniec postu. Tam jest miejsce na komentarze.
Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na Facebooku na "Lubię to" albo dodaj komentarz na blogu.
Następne opowiadanie Festynu za tydzień: "Z okazji Świąt Wielkanocnych".
Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.
Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań.
Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.
Komitet Obrony Demokracji w piątek 18 marca (grupa na facebooku) miał 57785 członków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz