piątek, 24 sierpnia 2018

#Festyn opowiadań™, wydanie II, Nr 155.

Jak tylko skończę studia to odrazu zbuduję nasz odrzutowy myśliwiec


F86 Sabre
        © copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)

                   Obyś miał ciekawą młodość, odc. 5.

(poprzednie odcinki książki znajdziesz w postach Nr 151-154)

Niekiedy elegancko usadowiony w określonym roku epizod okazuje się być powiązany z wydarzeniami zachodzącymi w przyszłości, w wieku dwudziestym pierwszym. Akapit opisujący takie przyszłe wydarzenia poprzedzam symbolem XX1.

Wszystkie postacie jak i opisywane wydarzenia są produktem wyobraźni autora. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób jest wyłącznie przypadkowe, wydarzenia opisane w książce nie są opisem rzeczywistych wydarzeń.

Wstępuję na studia.  Mój wstęp na wydział Lotniczy Politechniki Warszawskiej w roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym trzecim przypieczętowany został przez, zresztą nic o tym nie wiedzących, dwóch Francuzów o nazwiskach Maurice Thorez i Jacques Duclos. Mój pierwszy egzamin - pisemny z matematyki poszedł ku mojemu zdziwieniu nie najlepiej i razem z drugim kandydatem na studia o imieniu Janusz musieliśmy stanąć do egzaminu ustnego. O moim zdziwieniu udało mi się wspomnieć siedzącej za stołem razem z jakimś drugim panem pani docent (że była ona docentem dowiedziałem się później, kiedy wykładała nam analizę matematyczną, a tak przystojnych jak ona wykładowców więcej na Politechnice nie było) jeszcze zanim padło jakiekolwiek pytanie. Powiedziałem, że w jedenastolatce byłem uczniem całkiem dobrym, matematykę lubiłem, dodałem, że nawet pamiętam (a pamiętam aż do dziś) ile wynosi logarytm dziesiętny liczby dwa. Milczenie egzaminatorów przyjąłem jako zachętę do podania tej liczby i powiedziałem, że wynosi to 0,3010. Dodałem, że pamiętam też niektóre z trygonometrycznych wzorów redukcyjnych.
Wtedy to pani docent przerwała milczenie i powiedziała, że prosi abym rozwiązał napisaną na tablicy naprzeciw stołu nierówność kwadratową co też uczyniłem. Ten drugi, dotąd szperający w papierach, pan poprosił mnie o podanie nazwisk dwóch czołowych działaczy Francuskiej Partii Komunistycznej. Łatwo mi było to zrobić, bo zarówno Życie Warszawy jak i Trybuna Ludu często pisały o niemal pewnym i rychłym obaleniu przez robotników francuskich zgniłego ustroju kapitalistycznego we Francji i podawały właśnie tych dwóch prawdziwych synów ludu jako przewodzących klasie robotniczej Francji (nie wiedziałem wtedy, że w okresie drugiej wojny światowej Thorezowi nie było łatwo – prawie cały czas musiał przewodzić uciemiężonej francuskiej klasie robotniczej z odległości prawie trzech tysięcy kilometrów - taki właśnie jest dystans z Moskwy, gdzie zamieszkiwał, do Paryża). 

Ledwie wymieniłem oba nazwiska, kiedy milczący i nie pytany dotąd kolega Janusz (został później organizatorem Związku Młodzieży Polskiej[1] na naszym roku) niespodziewanie dla wszystkich rzekł:
- A we Włoszech tym wspaniałym przywódcą jest Palmiro Togliatti, niestrudzony bojownik walczący o pokój.
Po chwili ciszy siedzący za stołem pan zapytał kolegę Janusza o nazwisko, sprawdził coś w leżącej nas stole kupce papierów i zwrócił się do pani docent:
- No tak, to obu kandydatów przepuszczamy.
Pani docent kiwnęła głową. Było to takie kiwnięcie niepewne, inteligenckie, typowe dla ludzi bez właściwego fundamentu ideologicznego.
Kiedy wychodziliśmy z egzaminu kolega Janusz powiedział:
- Widzisz co to znaczy dobra opinia z ZMP.

Skoro już zdarzyło mi się wspomnieć o tych trzech wrednych politykach z Francji i Włoch chcę dodać coś jeszcze. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat mojego życia, a żyłem w przeróżnych systemach politycznych, przekonałem się, że każdy polityk choćby był z urodzenia księciem czy miliarderem uważa się za autentycznego syna ludu. Z drugiej strony ten sam polityk jest przekonany, że jest człowiekiem nieprzeciętnie zdolnym, że nie obowiązują go powszechnie przyjęte reguły postępowania (co tam reguły - on sam wyznacza reguły, a im bardziej okaże się prostakiem, tym bardziej jest ze swojego zachowania dumny) i że jego przeznaczeniem jest rządzić milionami pospolitego motłochu. Jedną z konsekwencji takich poglądów jest to, że to właśnie politycy są jednocześnie i grupą najbardziej skorumpowaną, jak i taką, która najgłośniej i najczęściej deklaruje patriotyzm i chęć uzdrowienia państwa. A to co powoduje we mnie patologiczny wstręt do niektórych z nich (i chęć kopnięcia takiego zgreda w dupę) to łatwość z jaką potrafią obrzucać konkurentów zarzutami zdrady.

No ale to są moje poglądy oparte na doświadczeniach późniejszych. Nie myślałem o tym wychodząc z egzaminu, bo kolega Janusz zapytał mnie, gdzie można kupić czapkę studenta Politechniki. Musiała być ciemnobrązowa, z kształtem wierzchu beretowym, uformowanym zaszywkami w ośmiobok. Powiedziałem, że nie wiem, a tak naprawdę to wiedziałem jedno - że nie mam na czapkę pieniędzy.

Wydział Lotniczy Politechniki był wydziałem młodym, bo powstał w roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym pierwszym. Był produktem zimnej wojny[2] - łatwo to dostrzec sprawdzając polskie produkty lotnicze z tamtych lat - czyli z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych – przede wszystkim był to samolot myśliwski Mig 15 a później jego kolejne wersje. Oczywiście trzeba też było wytworzyć szereg akcesoriów samolotu – przyrządy nawigacyjne, elektronikę itp. – ich produkcję zaaranżowano w szeregu rozrzuconych po kraju zakładów oznaczonych jako Warsztaty Sprzętu Komunikacyjnego.

Trzeba być idiotą, żeby wrogowi sprzedawać tajną broń – miał powiedzieć Stalin, kiedy w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym szóstym sowieccy konstruktorzy lotniczy zasugerowali kupno od Wielkiej Brytanii licencji silnika odrzutowego Rolls Royce Nene.  Anglicy okazali się być tymi idiotami i rząd angielski w osobie ministra Sir Stafforda Crippsa zgodził się na sprzedaż licencji Sowietom. Silniki odrzutowe potrzebne były Sowietom do napędu znakomicie zaprojektowanej serii samolotów myśliwskich – Migów, tak oznaczonych od nazwisk konstruktorów Mikojana i Gurewicza. Pierwszym z serii był właśnie myśliwiec Mig 15.

Kolejna wersja Miga, Mig21. Muzeum Mikojana w Armenii

Po kilku latach Migi 15 z tymi właśnie silnikami stały się sensacją toczącej się na początku lat pięćdziesiątych wojny w Korei; odważnie stawiały czoła najnowocześniejszym samolotom amerykańskim – najpierw myśliwcom Sabre a potem SuperSabre (uważny czytelnik sprostował moją informację o SuperSabre - pierwszy lot prototypu SuperSabre miał miejsce dopiero w maju 1953. r. a więc SuperSabre nie mógł wziąć udziału w wojnie koreańskiej). 

Warto zauważyć, że konstruktorzy z obu stron – tak sowieccy jak i amerykańscy – wzorowali się w swoich konstrukcjach na niemieckim projekcie samolotu charakteryzującym się skrzydłami z tylnym skosem (był to stanowiący przełom w aerodynamice projekt Ta 183[3] firmy Focke Wulff z okresu drugiej wojny światowej). Podobieństwo Miga 15 i Sabre było tak znaczne, że aby ułatwić pilotom odróżnienie wroga od przyjaciela Amerykanie pomalowali swoje samoloty w jaskrawe pasy.

Byłem więc na pierwszym roku wydziału Lotniczego, wojna w Korei właśnie się kończyła, o szaleństwie Sir Stafforda Crippsa i o silnikach Rolls Royce’a (chociaż może to nie było szaleństwo, tylko bardzo atrakcyjna oferta handlowa, przecież kto jak kto, ale Angole potrafią wyczyniać najprzeróżniejsze cudeńka) nie wiedzieli ani moi koledzy, ani ja, wiedzieliśmy za to, że w Mielcu robi się znakomite myśliwce Mig (a w nocy można było śnić o tym jak się po dyplomie pójdzie do Mielca i tam zbuduje się nasz własny myśliwiec) i że odnosimy sukcesy w realizacji planu sześcioletniego. Na roku obowiązywała socjalistyczna dyscyplina, odbywały się prasówki i rządzili się organizatorzy Związku Młodzieży Polskiej, tacy jak kolega Janusz, ten z którym zdawałem egzamin wstepny. Kolokwia, zaliczenia i egzaminy dziesiątkowały studencką rzeszę, miesiąc po miesiącu znikali i ci sympatyczni i ci nieprzyjemni koledzy, tak że w październiku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego czwartego roku, na początku drugiego roku studiów obliczyliśmy, że została nas jedna czwarta.





[1] Komunistyczna organizacja młodzieży, bez członkostwa w ZMP trudno było dostać się  na studia.
[2] Pamiętajmy jednak, że początki kształcenia w dziedzinie lotniczej w Polsce sięgają roku 1926, kiedy to powstał Instytut Aerodynamiczny. Instytut stworzył doświadczalne i teoretyczne podstawy dla późniejszych osiągnięć polskiego przemysłu lotniczego.




Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.

Kup w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.

Chcesz kupić w wydawnictwie - link tutaj.

A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? Oto co znajdziesz w książce:

Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * * 

A teraz o opowiadaniu które przeczytałeś. Jeśli tekst opowiadania podoba Ci się zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne". 

Możesz też dodać komentarz. 

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Książka "Obyś miał ciekawą młodość", obecnie w przygotowaniu (potrwa to pewnie z rok), nie jest autobiografią autora, jej postacie i opisywane wydarzenia są produktem wyobraźni autora. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób jest wyłącznie przypadkowe, wydarzenia opisane w książce nie są opisem rzeczywistych wydarzeń.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.

Za tydzień ciąg dalszy książki czyli kolejne opowiadanie (losy bohatera książki przedstawione są bowiem w formie autonomicznych opowiadań).


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i  możesz ją polubić.

 Numerem 101 Festynu Opowiadań  rozpocząłem jego drugie wydanie - pierwsze wydanie Festynu uzyskało w ciągu niecałych dwóch lat ponad 26 tysięcy otwarć (teraz jest już ponad czterdzieści tysięcy). Numery 99 i 100 nie ukażą się.

   

Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. Poprostu w okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". Jest to chyba najwygodniejszy, nie zajmujący czasu sposób. 
Możesz też zrobić to samo na facebooku. Aby otrzymywać powiadomienia o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i
spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.
Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.
Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować  i kupić przez internet.   
Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.
W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.
Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz:   @dziecipowstaniawarszawskiego .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz