© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)
Maj i czerwiec. - Król sudoku w areszcie. Pierwszorzędny umysł narzędziem
przestępstwa. – Tak piszą o mnie tabloidy.
Już
prawie dwa miesiące siedzę w areszcie. Sprawa jest rozwojowa i ze względu na
możliwość mataczenia prokurator nie zgadza się mnie wypuścić.
W dwa
dni po mojej bójce ze Staszkiem w moim oddziale banku wybuchł pożar. Najbardziej
ucierpiały serwery danych, a policja szybko ustaliła że było to podpalenie. Jako
jednego z pierwszych przesłuchali mnie - serwery to przecież jest moja działka.
A wkrótce potem zostałem oskarżony o podpalenie a także o ustawienie słupa – klienta, który prezentując sfałszowane papiery naciągnął bank na pięć
milionów złotych.
Jest też rzecz poboczna – oskarżenie
o pobicie Staszka. Jest nagranie naszej bójki. Obejrzałem je na przesłuchaniu i
wydało mi się że właśnie kiedy Janusz zamykał drzwi swojego gabinetu plakatowa
blondynka mrugnęła do mnie tak jakby chciała powiedzieć:
- Teraz widzisz jak to jest. Tylko ja
ci zostałam.
Jestem przekonany że całe to
oskarżenie to robota Janusza, a moim kandydatem na podpalacza jest Staszek
(nawiasem mówiąc ktoś podobny do niego mignął mi przed oczami na korytarzu
prokuratury kiedy wracałem z przesłuchania). Intryga Janusza jest dosyć
przekonywująca – podpaliłem, bo w serwerach mogły być dowody moich przestępstw,
a słupa ukryłem tak, że policja nie potrafi go znaleźć. Prokurator zapewnia
mnie że dowody mojej winy prędzej czy później się znajdą. Tłumaczę mu że mataczą ci co są na
wolności, nie wymieniając Janusza poddaję w wątpliwość uczciwość bankierów:
- Aby zostać szanowanym
bankierem nie trzeba być uczciwym – mówię. – A każdy bankier jest przekonany,
że należy mu się dostatnie życie.
Prokurator
nie zmienia zdania. A przecież wiem że mam rację, argumentuję że znaczna część
danych straconych lokalnie wskutek pożaru znajduje się w chmurze – poza
bankiem, na serwerach portali internetowych, że trzeba tymi danymi się zająć. Czego
nie mówię, to tego, że moje aresztowanie można wytłumaczyć tylko udziałem
Janusza, a pewnie i Staszka w nadużyciach.
Lipiec. Wreszcie po dwóch miesiącach wyszedłem
z aresztu. Tak jak się spodziewałem pracy już nie mam. Mój adwokat wystąpił do
sądu o odszkodowanie za bezprawne zwolnienie.
W skrzynce pocztowej znajduję
zaproszenie na Seminarium „Postępy w Neurologii”. Zgłoszona jest też praca
Ireny – jej referat zaplanowany jest na pojutrze na jedenastą rano. Decyduję
się iść.
Stoję z tyłu sali konferencyjnej, na podium Irena kończy
swój referat:
- Mózg
widzi i przetwarza więcej niż to co przedostaje się do naszej świadomości. Okazuje
się że zdarzają się procesy podprogowe niewytłumaczalnie szybkie, o których
naturze nie wiemy w tej chwili nic. Niektórzy stawiają tu hipotezę procesu
kwantowego. Moim zdaniem na takie niczym niepotwierdzone sugestie jest za
wcześnie. Dziękuję państwu.
Po
krótkiej serii oklasków słuchacze podnoszą się z krzeseł. Wzrok Ireny pada na
mnie.
- Jeszcze
chwileczkę – mówi. - Z pewnych przyczyn nie zostało dotąd wymienione nazwisko
mojego współpracownika. Chcę go teraz zaprosić tu, na podium.
Nie
poruszam się. Irena schodzi z podium, prowadzona oczyma słuchaczy przechodzi
przez salę, podchodzi do mnie i z ustami przy moim uchu szepcze:
-
Kocham i będę kochała.
Z
pierwszych rzędów gdzie zebrał się tłumek studentów słyszę szept:
- To
ten spec od sudoku.
Irena
bierze mnie za ramię i mówi:
-
Proszę państwa – oto współautor mojego referatu. Ale... – tu Irena przerwała. –
Ale co jest dla mnie najważniejsze to to, że jest to człowiek, którego kocham.
W pierwszych
rzędach rozlegają się oklaski, najgorliwiej klaszczą młode studentki.
- No
tak – myślę. – To medycyna, zawsze jest tam więcej kobiet.
Po
chwili do oklasków dołączają uplasowani wygodniej, bo dalej od podium, a bliżej
wyjścia, magistrzy, doktorzy i docenci. Dopiero na końcu, tak od niechcenia, klaszczą
zasiadający na podium profesorowie. Oklaski trwają i wreszcie dociera do mnie,
że usta Ireny są tuż obok a ja znów, tak jak podczas naszego rozstania tracę kolejne
sekundy.
Sierpień. Uczę się żyć z kobietą utalentowaną, kochać kobietę utalentowaną – uczę
się krok po kroczku, dzień po dniu. Znów uczę się jej ciała, uczę się jej
zachcianek, zapamiętuję, że jest w Łazienkach alejka miłosnych niepowodzeń, dowiaduję
się ile arii operowych wart jest nocny śpiew słowika.
Laboratorium Ireny nieco się zmieniło
- choć podczas doświadczeń wciąż muszę myśleć o kryptografii, to rzadziej wkładam
niewygodny hełm bo znaczną część sygnałów z tych stu miliardów komórek mojego
mózgu, Irena zapisuje bezdotykowo.
Obrabiam komputerowo
zapisy tego co się dzieje w moim mózgu. I widzę to o czym w swoim referacie
mówiła Irena – widzę że zapisane są też procesy zachodzące niemożliwie szybko.
Wkrótce znajduję coś więcej. Okazuje się, że te
niezwykle szybkie procesy myślowe mają miejsce wtedy kiedy mój mózg podprogowo rozwiązuje
problem iloczynu liczb pierwszych i znajduje oba kryptologiczne klucze –
publiczny i prywatny.
Nawet
Staszek z całą swoją tępotą wiedziałby co należy teraz zrobić. W ciągu trzech
dni odnajduję klucze używane przez Janusza a a czwartego dnia resztę danych potrzebnych
do wykrycia sprawców nadużyć znajduję na serwerach chmury.
- Pracowałem dla bandy złodziei – mówię tamtego
wieczoru Irenie – pieniądze z banku wyprowadzał Janusz kryty przez trzech
wspólników - członków bankowej Rady Nadzorczej i wysokiego urzędnika w jednym z
ministerstw. O Staszku nie ma nic – za mała płotka, pewnie dostawał gotówkę do
ręki.
Podejmujemy
z Ireną decyzję: Po pierwsze - prześlemy prokuraturze dowody przestępstwa, po
drugie – wyjeżdżamy, bo w kraju może być dla nas za gorąco. Przez chwilę cieszę
się wynikłą z naszej decyzji grą słów, bo przecież wybieramy się nie gdzie
indziej tylko właśnie do krajów gorących. Irena nie podziela mojej uciechy,
natomiast upewnia się że będzie tam można prowadzić operacje bankowe. Mówię
jej, że tam właśnie, w krajach gorących takie operacje prowadzi się najłatwiej.
Grudzień. Aruba czyli the Happy Place. Trzy czy cztery wieki temu ulubionym
zajęciem Holendrów było kolonizowanie zarówno takich dużych tropikalnych wysp
jak Jawa czy Sumatra, jak i mniejszych wysepek takich jak Curaçao czy
Manhattan. Teraz, kiedy kolonizowanie wyszło z mody zostało im tylko trochę
tych najmniejszych wysepek, jak na przykład Aruba, taka drobinka lądu tuż, tuż przy
wybrzeżu kontynentu amerykańskiego. Od Wenezueli dzieli Arubę tylko dziewiętnaście
mil morskich, a najlepszym połączeniem z Warszawy jest to przez Amsterdam z
jedną tylko przesiadką na amsterdamskim lotnisku Schiphol.
Z
innych dawnych zwyczajów pozostała Holendrom umiejętność wyrobu i handlu złotem
i diamentami. Wiedzą o tych holenderskich zwyczajach licznie przylatujący na Arubę
turyści, dowiedzieliśmy się i my. Przed Sylwestrem który spędzimy właśnie na Arubie
w miasteczku Oranjestad, przez kilka dni włóczymy się po wysepce i obficie
uzupełniamy biżuterię Ireny. Bo jesteśmy bogaci, bajecznie bogaci – ukradzione przez szajkę Janusza pieniądze
dotąd ulokowane na egzotycznych kontach Bahamów i Seszelli teraz, jako
odszkodowanie za utraconą przeze mnie pracę i
fałszywe oskarżenia, spoczywają na
naszych, równie egzotycznych kontach.
- Przecież
obowiązek obywatelski spełniliśmy. Dostarczyliśmy prokuraturze dowody nadużyć – mówię Irenie.
- Ale czy
napewno ich oskarżą? Czy ukarzą tych na samej górze?
- W
każdym razie pozbawiliśmy ich pieniędzy – trudniej im będzie kupić sobie
niewinność.
Żyjemy
z dnia na dzień, nic nie jest rozstrzygnięte – na przykład nie zdecydowaliśmy
jeszcze gdzie zamieszkamy. Czy pozostać w Warszawie? Czy to już bezpiecznie? Może
na Arubie albo Curaçao? Nie, jeżeli nie w Warszawie, to napewno nie tam. Dlaczego?
Bo i Aruba i Curaçao są częścią Holandii, a więc częścią Unii Europejskiej, a
jak sobie wyobrazimy jakiegoś warszawskiego policjanta czy prokuratora, który
dla kariery wyda nakaz aresztowania nas, to w Unii przejdzie to bezboleśnie i
szybko. Ale w takim razie może blisko Aruby, na przykład tylko te dziewiętnaście mil morskich dalej - w Wenezueli. Bo w
Wenezueli takiego prokuratora nie ma się co bać.
Sylwester. Kiedy
piętnaście minut po północy skończyły się noworoczne fajerwerki i wróciliśmy z
tarasu restauracji do stolika, przy moim nakryciu leżała duża fotografia -
ujęcie plakatu z uśmiechniętą blondynką z holu mojego byłego banku. Przypominam sobie to
jej mrugnięcie podczas przesłuchania w prokuraturze i niezauważalnie dla Ireny
odmruguję.
- Czyżby
był tutaj oddział banku Uczciwość i Pewność? Spójrz, coś tam pisze na odwrocie -
powiedziała Irena.
Odwróciłem
zdjęcie:
-
Witam serdecznie na Arubie i życzę Szczęśliwego Nowego Roku. Proszę o przysługę.
Staszek ochroniarz.
- Musi
być tu gdzieś na sali – powiedziałem.
Rozejrzałem
się dookoła i przy wejściu do baru zobaczyłem potężną sylwetkę Staszka. Tym
razem był zadbany, wyglądał całkiem światowo.
- Czy
będzie kolejna runda boksu? Może mu nie dopłacili? – pyta Irena.
Podnoszę
się, idę w stronę Staszka:
- Do
baru. Ty pierwszy – mówię przez zęby.
Stoimy
przy barze.
-
Czego chcesz? Pieniędzy? Nie dostaniesz. Ani grosza.
- Nie
chcę pieniędzy. Ta robota ochroniarza to była przykrywka. Chodziło o twojego
prezesa.
- A
mordobicie? Też było na niby?
-
Musiałem udawać, a w końcu to ja oberwałem. Ten hak od dołu nie był przyjemny.
Staszek
podaje mi niebieską legitymację, z polskim orłem i wybitym złotymi literami napisem „Służba
Ochrony Finansowej”.
- Ja i
służba finansowa - mówię. - Od czasu
aresztowania nie mam nic wspólnego z finansami.
-
Niektórzy w Warszawie myślą że z finansami może nie, ale z pieniędzmi to tak.
Ja bym przez jakiś czas się tam nie pojawiał.
- Przyjechałeś
żeby udzielać mi dobrych rad? Czego właściwie chcecie?
Zza
moich pleców odezwała się Irena:
-
Łatwo zgadnąć. Chcą naszej wiedzy.
Staszek
przytaknął głową:
- Tak
jest. Na Okęciu załadowane jest w trzech skrzyniach całe oprzyrządowanie z pani
laboratorium. I czeka.
- Na
co? – Oczy Ireny zabłysły.
- W
pewnym poza europejskim kraju zatrzymano skarbnika terorystów. Milczy.
- To
niedobrze że milczy.
-
Właśnie. Chodzi o prawie miliard dolarów. Dodam że część tych pieniędzy jest
ukryta w Polsce. A wy możecie to milczenie przerwać.
- Jak?
Nie doszliśmy jeszcze do czytania ludzkich myśli.
Staszek
popatrzał na mnie, a po chwili przeniósł wzrok na pierścionki na dłoniach Ireny:
- Moi
szefowie mają powody sądzić inaczej. Ja też, bo w ciągu ostatnich trzech dni
rachunki pewnej pary turystów u miejscowych jubilerów doszły do pięćdziesięciu
tysięcy dolarów.
- Zapytaj
swoich szefów dlaczego nie ma wiadomości o skazaniu bankowej czwórki złodziei. Może
okazało się, że są niewinni, całkowicie niewinni? A na teraz przekaż swoim
szefom, że jak tylko dowiemy się o skazaniu tej czwórki, to samolot ze sprzętem
będzie już mógł zapuszczać silniki. Ale przekaż im, że nie wcześniej.
- Na
pewno nie wcześniej – potwierdziła Irena.
KONIEC
Jeśli masz ochotę dodać komentarz - spójrz w dół, na koniec postu. Tam jest miejsce na komentarze.
Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na Facebooku na "Lubię to" albo dodaj komentarz na blogu.
Następne opowiadanie "Mój Plac Narutowicza" za tydzień.
Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.
Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań.
Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.
Komitet Obrony Demokracji w piątek 8 kwietnia 2016 (grupa na facebooku) miał 58220 członków.
KONIEC
Jeśli masz ochotę dodać komentarz - spójrz w dół, na koniec postu. Tam jest miejsce na komentarze.
Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na Facebooku na "Lubię to" albo dodaj komentarz na blogu.
Następne opowiadanie "Mój Plac Narutowicza" za tydzień.
Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.
Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań.
Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.
Komitet Obrony Demokracji w piątek 8 kwietnia 2016 (grupa na facebooku) miał 58220 członków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz