sobota, 17 sierpnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 195.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 30


Rozdział XIII. Powstanie

Co opisałem, kiedy wreszcie zacząłem mieć czas. Akurat tego amerykańskiego prezydenta, Billa Clintona, lubiłem, tak jak lubiłem jego poprzednika, sympatycznego, opowiadającego kawały Ronalda Reagana. Nie przychodziło mi więc do głowy, że Clinton może się za mnie, mieszkającego w mało ważnym stanie USA, w Oregonie, zabrać. Aż tu przyszedł rok 1994 – i jednak się zabrał.
Kilka lat wcześniej ruch zielonych wymógł na amerykańskim rządzie uznanie podgatunku północnej sowy plamistej[1], żyjącej w rozległych starodrzewach Oregonu, za zagrożony. Krótko potem w celu ochrony tego ptaszka Clinton podpisał zarządzenie zmniejszające o osiemdziesiąt procent pozysk drewna w Oregonie. A że od ponad stu lat drewno stanowiło bazę ekonomiczną tego stanu, to na początku lat dziewięćdziesiątych Oregon znalazł się w kryzysie. Trzeba było ciąć budżet stanowy, a pierwsze cięcia budżetu zawsze robi się w nauce. Tak było w Polsce, tak jest i w Ameryce. Tylko że właśnie wtedy mijało siedem lat mojej profesorskiej pracy i właśnie miał zdecydować się mój awans ze zwykłego profesora na pozycję profesora z zagwarantowanym zatrudnieniem aż do emerytury (tzw. tenure position).
Dziekan mojego wydziału był człowiekiem o usposobieniu zimnym, nie lubiliśmy się; przypuszczam, że poza mną nie lubił też i Clintona, i Reagana, a chyba i własnej żony. Dlatego też nie zdziwiłem się, że nie było w jego oczach jakiejkolwiek sympatii, kiedy po wyjaśnieniu mi sytuacji finansowej wydziału poinformował mnie, że awansu nie będzie. Patrząc na mnie tymi zimnymi oczyma, powiedział tak jak się w Ameryce przy takich okazjach zwykle mówi:
– You know, nothing personal, it’s strictly professional.
Trzeba było szukać nowej pracy. Należało się zastanowić, co chcę robić – w końcu miałem już w życiu wiele zawodów i zawsze mogłem się zabrać za coś nowego, zwłaszcza że nauczania nigdy nie lubiłem, a uczyłem tylko dlatego, że jedynie taką pracę mi w USA zaoferowano. Pierwsza rzecz, jaką zrobiłem, to założenie własnej firmy softwarowej. Specjalizowałem się w stabilności układów dynamicznych, miałem za sobą pięćdziesiąt publikacji naukowych, miałem zbudowany na ich bazie ciekawy software. Może uda się go sprzedać. Wystąpiłem też o dwuletnie stypendium NASA, przecież mój software mógł być zastosowany do obliczeń dynamiki obiektów w przestrzeni. I oczywiście przygotowałem kilkanaście wariantów mojego CV, i zabrałem się za ich rozsyłanie.
Ale wciąż miałem trochę wolnego czasu. Więc zabrałem się do pisania (a zanim znalazłem pracę, zdążyłem to, co pisałem, skończyć). Właśnie mijała pięćdziesiąta rocznica powstania warszawskiego, opisałem więc powstanie oczyma dziecka – tak jak je widziałem jako prawie ośmioletni brzdąc. Ten opis to załączone poniżej opowiadanie Król Szczurów.
Wszyscy wiedzą, jak to było z powstaniem: Najpierw w trakcie walk z trzydziestotysięczną Armią Krajową armia niemiecka zamordowała dwieście, a może tylko sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Potem żołnierzy Armii Krajowej umieszczono w obozach jenieckich, a tych mieszkańców, którzy nie zginęli, z miasta wyrzucono. Puste miasto okradziono, a po zakończeniu kradzieży większą jego część zburzono. Do spalenia i zburzenia miasta odkomenderowano specjalne oddziały Verbrennungskommando, Brandkommando i Sprengkommando.
Już poprzednio nazwałem powstanie polską Hiroszimą. Żaden polski konflikt zbrojny nie przyniósł takich strat, w żadnym bohaterstwo uczestników nie poszło aż tak na marne. Żaden konflikt nie był równie bezmyślnym, bezcelowym pociągnięciem.
Uważam, że mam prawo do wyrażenia swojej opinii. Uważam, że cudownie skonstruowane Muzeum Powstania Warszawskiego nie przekazuje prawdy historycznej. Bo opowieść o bohaterstwie powstańców to za mało. Potrzeba opowieści o zagładzie mieszkańców Warszawy. Mało tego. Potrzeba opowieści o dowódcach powstania – ludziach, którzy swoją niekompetencją czy głupotą spowodowali zagładę miasta. I o polityce, grającej w decyzji o powstaniu ogromną rolę. W moich sądach nie jestem sam – podobnie myślą przeciwnicy kultu sprawców-dowódców powstania warszawskiego[2]. Niestety ich strona internetowa nie znajduje się wśród linków wylistowanych przez Muzeum.
I nie jestem jedynym, który kwestionuje decyzje dowódców powstania. Po mojej stronie jest generał Anders, znaczna część historyków, wielu uczestników powstania. Pomimo tego, że bardzo trudno jest formułować jakiekolwiek słowa krytyki w obliczu takiego bohaterstwa uczestników powstania. Oskarżanie Hitlera, Stalina, aliantów zachodnich nic tu nie pomoże – tak, wszyscy oni są winni; niestety nie tylko oni. Warto zapoznać się z obszernym materiałem znajdującym się na wspomnianej wyżej stronie, można też wydrukować dostępną tam książkę Kulisy katastrofy powstania warszawskiego, jest też obszerna bibliografia tematu.
Po tym przydługim komentarzu pora więc na wspomnienia dziecka z powstania.

Król Szczurów. 

Pierwszego sierpnia 1944 roku miałem prawie osiem lat. Było słoneczne popołudnie. Siedząc w kucki, bawiłem się w kałuży pozostałej po przelotnym deszczu. Usłyszałem dźwięk przypominający wbijanie gwoździ i się podniosłem. Zobaczyłem eleganckiego pana strzelającego z dużego karabinu. Wylot lufy karabinu miał dziwny, lejkowaty kształt i wylatywał z niego płomień. Elegancki pan stał przy płocie sąsiedniego domu. Był w jasnobrązowych pumpach, mial szczupłą sylwetkę, na ramieniu, chyba prawym, miał biało-czerwoną opaskę. Nie zdążyłem zobaczyć nic więcej, gdyż nadbiegła moja matka i zaciągnęła mnie do piwnic kamienicy, w której mieszkaliśmy. W piwnicy, na prymitywnych ławach, przechowywanych przez dozorcę od czasu oblężenia Warszawy w 1939 roku, siedzieli już sąsiedzi. Mówili, że powstańcy zaczęli powstanie, że Warszawa będzie wolna, Niemcy uciekną, a potem przyjdą bolszewicy i czerwona armia.
czerwonej armii słyszałem pierwszy raz z pół roku wcześniej, w zimie, kiedy bawiliśmy się ołowianymi żołnierzami. Jędrek Kiełbasiński powiedział mi wtedy, że ona tak się nazywa, bo wszyscy żołnierze chodzą w czerwonych mundurach. Nie bardzo mu wierzyłem. Ołowiani żołnierze, którymi się bawiliśmy, ubrani byli na zielono i mieli brązowe buty. SS-mani z pobliskich koszar byli ubrani na czarno. Do czerwonego munduru żołnierze musieliby mieć czerwone buty, a żołnierze w takich butach nie chodzą. Jędrek Kiełbasiński próbował więc mnie oszukać. Kiedy mu to powiedziałem, dał mi syfona[3]. Ale teraz o czerwonej armii mówili dorośli. Mówili, że jak przyjdzie czerwona armia, to będzie „co twoje, to moje”. Co ważniejsze – mówili, że czerwona armia chodzi bez butów. To załatwiało sprawę. W czerwonym mundurze, ale boso – to było możliwe.
Mama była bardzo zdenerwowana, mówiła półgłosem, sama do siebie. To się jej rzadko zdarzało. Słyszałem:
– To szaleństwo, głupcy, zrujnują miasto, wszyscy zginiemy.
Nie wiedziałem, kim są „głupcy”, ale pytać było niebezpiecznie. Miałem pod powiekami obraz wysokiego pana, byłem pewien, że nigdy go nie zapomnę. Wiedziałem, że każdy strzał z jego karabinu był celny, i chciałem zobaczyć go triumfującego, ale z Mamą nie miałem szans. Mama była zła i można było oberwać.
Eleganckiego pana nie zobaczyłem już nigdy. Następnego dnia przyszedł do piwnicy inny pan, też powstaniec, miał biało-czerwoną opaskę na ramieniu. Był niższy i nie taki elegancki. Przyniósł po dwie marchewki na dziecko i mówił, że Warszawa jest prawie wolna i że na razie chodzenie po ulicach jest niebezpieczne. Mówił, że w związku z tym należy wykuć podziemne przejścia między piwnicami naszego i sąsiedniego domu. To mi się bardzo podobało.
Dzień czy dwa później Mama powiedziała, że teraz mniej strzelają i możemy wrócić do mieszkania, ale tylko do kuchni, bo jest osłonięta. Kiedy siedzieliśmy w kuchni, przyszedł Romek Hartman i okazało się, że on jest też powstaniec. Miał szeroki wojskowy pas i przypięty do pasa granat. Mama bardzo się dziwiła, że Romek jest w powstaniu, bo był tylko trzy lata starszy od mojego brata, a Maciek miał tylko dwanaście lat. Zapytałem go, czy ma rewolwer, bo chciałem, żeby mi pokazał, ale Romek powiedział, że broń zdobywa się na wrogu. Dodał, że lada dzień dostanie drugi granat, a tego, co ma, nie może dać mi do ręki, bo regulamin tego zabrania. Mama znów się zdenerwowała. W ogóle Mamę było teraz bardzo łatwo zdenerwować i lepiej było uważać. Ciekawy byłem, co się dzieje z Kryśką Hartman. Nie było jej w mojej piwnicy, bo Hartmanowie mieszkali w innym bloku. Na wiosnę tego roku Kryśka często, kiedy dorosłych nie było w domu, bawiła się z moim bratem. Kiedy bawili się u Kryśki, brat nie chciał mnie zabierać na zabawę, ale kilka razy bawili się u nas w domu i nie mogli mnie się pozbyć.
Już wiedziałem, co robił elegancki pan pierwszego dnia powstania. Nie dalej niż pięćdziesiąt metrów od naszego domu były koszary SS. Elegancki pan, razem z innymi powstańcami, próbował je zdobyć. Koszar nie zdobyli i wielu powstańców poległo. Nie wierzyłem, żeby ten pan mógł zostać zabity.





[1] Północna sowa plamista, Wikipedia, http://en.wikipedia.org/wiki/Northern_Spotted_Owl (data dostępu: 4.03.2011).
[2] Strona przeciwników kultu sprawców powstania warszawskiego, http://www.powstanie.pl/ (data dostępu: 7.03.2014).
[3] Wskazującym palcem prawej ręki rozgniata się czubek nosa ofiary, jak gdyby naciskając dźwignię syfona z wodą sodową.  


KONIEC ODCINKA 29. 




Drukuje się moja nowa książka. Wieczór autorski odbędzie się 6.09.2019 w księgarni Bolesława Prusa w Warszawie, Krakowskie Przedmieście 7, naprzeciw Uniwersytetu, o godzinie 17:30.






Poszukuję współpracownika - chodzi o napisanie scenariusza bazującego na mojej twórczości. Proszę o kontakt mejlowy. 


Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.

Książkę Hybrydowi Polacy możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska, albo w księgarni Bolesława Prusa na Krakowskim Przedmieściu na przeciw Uniwersytetu Warszawskiego.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *
Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .


A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.



Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 


środa, 7 sierpnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 193.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 28

Profesor Zbigniew Brzeziński

© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)


Rozdział XI Katyń (c.d.)

Konferencja Katyńska[1]. Wspominam moje podniecenie, kiedy w siedemdziesiątą rocznicę zbrodni zostałem zaproszony na dwudniową Konferencję Katyńską w Waszyngtonie.

Konferencja, organizowana przez Fundację Kościuszkowską – najpoważniejszą polonijną instytucję kulturalną, rozpoczęła się 5 maja 2010 roku[2] i odbywała się w Bibliotece Kongresu. Miesiąc wcześniej wydarzyła się katastrofa smoleńska.

Przyleciałem na tę konferencję z Florydy, a dołączył do mnie przyjaciel, ten dziennikarz –obieżyświat Wiesław. Tym razem nie szuka tu mamutów, ale próbuje się dowiedzieć, dlaczego zamiast zająć się deportacją dziesięciu milionów nielegalnie przebywających w Stanach Meksykanów, administracja amerykańska postanowiła deportować jednego polskiego doktora nauk technicznych, stypendystę jednej z najlepszych uczelni amerykańskich – Uniwersytetu w Berkeley. Młody uczony właśnie zdążył opatentować swój wynalazek.
– Aby go deportować wydali pół miliona dolarów – narzekał Wiesław.

No ale jesteśmy na konferencji, o której w Waszyngtonie głośno. Cytuję komunikat o konferencji wydany przez Ambasadę Rzeczypospolitej w Waszyngtonie:
Na konferencji wystąpili m.in.: były doradca w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Zbigniew Brzezinski, ambasador RP w USA Robert Kupiecki, ambasador Rosji w USA Siergiej Kisljak, senator Benjamin Cardin, senator Richard Lugar, senator Barbara Mikulski, przywódca większości w Izbie Reprezentantów Steny Hoyer oraz Marcy Kaptur z Izby Reprezentantów. W swoim wystąpieniu Zbigniew Brzeziński określił obecną sytuację geopolityczną jako „stwarzającą wiele możliwości” na podobieństwo roku 1989 w zakresie fundamentalnych zmian w relacjach między Rosją i Polską, a co za tym idzie, w relacjach rosyjsko-europejskich. Senator Lugar nazwał więzi między USA i Polską kamieniem węgielnym bezpieczeństwa w Eurazji. Z kolei Leon Kieres, senator RP i były prezes Instytutu Pamięci Narodowej, zaapelował do Polski i Rosji o wzajemne zaufanie. Ambasador rosyjski Siergiej Kisljak podkreślił, że ostatnie wydarzenia „niosą otuchę”. Zapewniając o gotowości Rosji do współpracy, dodał, że pragnie działać na rzecz budowy zaufania i partnerstwa między Polską i Rosją[3].

No właśnie – ten ambasador Siergiej Kisljak. Niewiele udało mu się zdziałać, jeśli teraz, w listopadzie roku 2012, wrak rządowego samolotu Rzeczypospolitej Polskiej wciąż znajduje się w 
Smoleńsku. Czytam komentarz profesora Brzezińskiego:
Rosja celowo nie oddaje Polsce wraku Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem, gdyż „zależy jej, aby ta sprawa dalej dzieliła Polaków”. I są niestety osoby na [polskiej] scenie politycznej, które świadomie, albo może podświadomie – bo są chore – dzielą społeczność i podważają wiarygodność państwa, rządu, sprawiedliwości i tak dalej. I to jest wstrętne.

Gwoli sprawiedliwości – na konferencji wystąpili też ludzie sprawiedliwi: członkowie rosyjskiego Memoriału, organizacji badającej zbrodnie stalinowskie – profesor Gurianow, profesor Lebiediewa.
Profesor Natalia Lebiediewa
Wspominam, jak ponad pięćset osób, wśród nich Wiesław i ja, słuchało nieporadnego angielskiego dukania stojącej na trybunie niskiej, otyłej kobiety. Ramiona jej czarnej bluzki upstrzone były płatkami łupieżu, wargi pokryte były nierówną warstwą szminki. Słowa to zanikały, to brzmiały za głośno. Była to profesor Lebiediewa – kobieta nieugięta, prześladowana za swoją pracę. Lebiediewa mówiła o swoich poszukiwaniach ofiar katyńskich, o odkryciu kolejnych dokumentów. I wspominam owację, jaką po wykładzie nagrodziliśmy profesor Lebiediewą.





[1] Konferencja Katyńska, https://plus.google.com/photos/101757954264555126081/albums/5473809155111974689 (data dostępu: 7.03.2014).
[2] Konferencja katyńska, Fundacja Kościuszkowska, http://www.thekf.org/events/news/the_70th_anniversary_observance/ (data dostępu: 2.09.2013).
[3] Konferencja Katyńska w Bibliotece Kongresu, Ambasada Polska w Waszyngtonie, http://polish.poland.usembassy.gov/konf-katynska-13maj.html (data dostępu: 7.03.2014). Kiedy robię korektę tej książki, jest marzec 2014 i wojska rosyjskie są na Krymie.   



KONIEC ODCINKA 28


Poszukuję współpracownika - chodzi o napisanie scenariusza bazującego na mojej twórczości. Proszę o kontakt mejlowy. 


Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.

Książkę Hybrydowi Polacy możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska, albo w księgarni Bolesława Prusa na Krakowskim Przedmieściu na przeciw Uniwersytetu Warszawskiego.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *
A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.


Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .