niedziela, 28 kwietnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 183.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 18



© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)


Część trzecia (c.d.). Między wojnami.

Rozdział VI (c.d.). Dzieje mojego wuja Rudolfa Blanka

Pozwól, Czytelniku, że zacytuję samego siebie, zacytuję to jedno zdanie ze wstępu do tych wspomnień:
Te wspomnienia mają być relacją, mają opowiedzieć o mojej rodzinie; nie zamierzam szukać morału, jakiegoś wskazania na przyszłość, zamknięcia, jakiegoś podsumowania.
Czy można w ogóle myśleć o jakimś podsumowaniu, o jakimś wskazaniu? Jedynym, zresztą banalnym wnioskiem jest, że Blankowie tak jak Olasowie nie lubili siedzieć w jednym miejscu, mieli jakiś irracjonalny pęd do ruchu dla samego ruchu. I dla tych dwóch Blanków – dla ojca i syna – skończyło się to tragedią. No to może radą dla nas wszystkich z rodziny Olasów jest: Siedź w domu, nie wychylaj się. A mój pobyt w Ameryce tylko dowodzi, że nie przyswoiłem sobie tej przestrogi.

Łatwiej, niż udzielić jakiegoś wskazania, byłoby napisać powieść albo scenariusz w stylu Beniowskiego. Poprowadzić Rudolfa Blanka do Władywostoku, gdzie spotkałby się z jednym z tych dżentelmenów ze zdjęcia polskich wygnańców (wspominałem już o tej fotografii) – moim nieco już starszym kuzynem po mieczu z linii Olasów. Tam dwóch nieustraszonych synów nadwiślańskiej krainy porwałoby sowiecki lodołamacz „Lenin Nieśmiertelny” i przejściem północno-zachodnim, obok Alaski, dostałoby się do San Francisco. W San Francisco przypadkiem spotkaliby na ulicy zwiedzającego miasto wiedeńczyka Franciszka Olasa, wzbogaconego dzięki swojemu amerykańskiemu patentowi. Po założeniu wraz z Franciszkiem fabryki traktorów w kilka lat zdominowaliby światowy rynek maszyn rolniczych. Franciszek skonstruowałby kieszonkowy traktor atomowy, rozwiązujący problem głodu na całym świecie. Ten traktor spowodowałby brak popytu na sowiecką ropę. I według tej alternatywnej wersji historii to nie Jan Paweł II, prezydent Reagan i Lech Wałęsa, ale ta dzielna trójka kuzynów, rujnując gospodarkę Związku Sowieckiego, doprowadziłaby do jego upadku.

Fantazja, fantazja. Wracamy do rzeczywistości, do faktów. A jeśli idzie o fakty, to skąd znam tyle szczegółów? Skąd wiem o dolarze, skąd wiem, ilu było oskarżonych, skąd wiem o liście ojca do Rudolfa?
Wszystkiego tego dowiedziałem się dzięki mojemu stryjecznemu bratu, synowi Rudolfa, Ryszardowi Blankowi – cytowałem już powyżej fragmenty jego listu, wyjaśniające, w jaki sposób Rudolf znalazł się w Sowietach. Ale na historię życia Ryszarda przyjdzie czas później.

Rozdział VII. Przed wojną, czyli krypta Świętego Leonarda

Śmierć marszałka. Marszałek Piłsudski zmarł w roku 1935. Mimo że minister spraw zagranicznych Józef Beck kontynuował politykę równej odległości od obu potężnych sąsiadów, to w rok później, w roku mojego urodzenia, marszałek Śmigły-Rydz uzyskał podczas wizyty w Paryżu francuski kredyt zbrojeniowy. Bo na stosunki międzynarodowe marszalek Rydz-Śmigły patrzył nieco inaczej niż minister Beck, zakładając, że miraże dobrosąsiedzkich stosunków z III Rzeszą są złudzeniem[1].

Kiedy w roku 1937 dzielnie raczkowałem po sypialni rodziców, świat jako całość – to znaczy świat pobrzeży Atlantyku, bo reszta się nie liczyła – nie wyglądał zbyt różowo. Wciąż trwał światowy kryzys. Demokracje były w odwrocie. W Hiszpanii ciągnął się jeszcze spór Hitlera ze Stalinem, i choć wygrywał Hitler, to hiszpańskie złoto przypadło Stalinowi. W samych Sowietach trwał wielki terror, wkrótce aresztowanych będzie nie mniej niż pięć procent mieszkańców Związku Sowieckiego. Kryzys kryzysem, ale życie codzienne musi toczyć się dalej – w Anglii BBC rozpoczęło nadawanie programów telewizyjnych, a w USA wszedł na ekrany film Królewna Śnieżka. W Polsce uruchomiono kolejkę linową na Kasprowy Wierch.
I w tym to roku, mając niespełna rok, zostałem wmieszany w życie duchowe II Rzeczypospolitej.

Poszło o trumnę marszałka Piłsudskiego w królewskiej krypcie Świętego Leonarda na Wawelu. Właśnie w roku 1937 metropolita krakowski kardynał Adam Stefan Sapieha stwierdził, że w królewskiej krypcie Świętego Leonarda na Wawelu nie ma miejsca dla trumny marszałka, że trumna musi być przeniesiona do przygotowywanej od dwóch lat krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Przeniesienie nastąpiło nocą z 22 na 23 czerwca 1937 roku (a ja nie miałem jeszcze roku).

Dwa lata wcześniej, w dzień po pogrzebie Piłsudskiego, arcybiskup wyjaśniał, dlaczego zgodził się na pochowanie Piłsudskiego na Wawelu: „chociaż przyznawał, że wiele momentów życia Piłsudskiego było niezgodnych z nauką chrześcijańską, a z samą religią miał on niewiele wspólnego, to uznawał również jego zasługi w budowaniu niepodległej i silnej Polski”[2].
Te niezgodne z nauką chrześcijańską momenty życia Piłsudskiego drażniły wielu duchownych. 

W czasie przejazdu na Wawel trumny ze szczątkami zmarłego marszałka, gdy w Kielcach politycy, władze wojewódzkie i miejskie oddawały hołd zmarłemu, biskup kielecki Augustyn Łosiński[3] polecił duchowieństwu, aby nie wychodziło na dworzec PKP. Zabronił też w tym momencie bicia w dzwony. W reakcji na ten zakaz zwolennicy J. Piłsudskiego zorganizowali w mieście wiec. W czasie przemarszu ulicą przed rezydencją biskupią i kurią diecezjalną demonstranci powybijali szyby, rozbijając butelki z atramentem o budynek, zeszpecili obiekt, a w parku na zakończenie demonstracji spalili kukłę biskupa Łosińskiego (to według „Nowego Dziennika” z roku 2007).

Trzeba przyznać, że te same zarzuty Kościół mógł postawić nie tylko samemu Piłsudskiemu; częste były wśród piłsudczyków rozwody, niedbałość w sprawach religijnych, agnostycyzm, znaczna ich część była w młodości członkami Polskiej Partii Socjalistycznej.
Jak wiemy, ojciec był legionistą. A po decyzji kardynała w szeregach piłsudczyków – przede wszystkim w szeregach legionistów – zawrzało. Bohater narodowy spostponowany przez Kościół. Przez ten Kościół, który nigdy nie był bliski temu środowisku, który wolał raczej narodową demokrację. Premier Sławoj-Składkowski, stwierdzając, że nie potrafił zapobiec przeniesieniu trumny, samokrytycznie podał się do dymisji, której prezydent Mościcki oczywiście nie przyjął.

Jako legionista, były starszy komisarz Straży Celnej, a obecnie radca prawny Ministerstwa Skarbu ojciec zwrócił się do swojego szefa, komendanta Straży Granicznej generała Jura-Gorzechowskiego. Ojciec zameldował generałowi, że w obliczu niesłychanego postępku kleru opuszcza Kościół katolicki i przechodzi na luteranizm. I tak uczynił. Raport ojca był jednym z niewielu dokumentów zachowanych po wojnie – widziałem go na własne oczy.
Wybór nowego wyznania był łatwy – moja Mama, pochodząca z niemieckich kolonistów, była wyznania luterańskiego. Poza tym sam marszałek był przez większość życia luteraninem. A dla mnie skutek był natychmiastowy – zostałem ochrzczony w Kościele luterańskim. Osłabiłem więc Kościół katolicki o jedną duszyczkę.

Jak skończył się konflikt? Były wiece, była nadzwyczajna sesja Sejmu z listą zarzutów wobec kardynała. Mediatorem konfliktu między rządem a kardynałem został nuncjusz apostolski. Przeniesiona trumna pozostała w krypcie Srebrnych Dzwonów, ale potrzeba było trzech wyjaśniających listów arcybiskupa do prezydenta, aby można było uznać spór za zakończony.

Rok 1938 – jest lepiej. Polska powoli wychodzi z kryzysu. Rodzina Olasów kwitnie. Pismo przynosi zyski, Mama prowadzi redakcyjną kancelarię, w Ministerstwie Skarbu radca prawny dr Feliks Olas zarabia zupełnie dobrze. Można rozważać kupno samochodu. Mama wydaje drugą książkę, też dla pań – wybiera nośny tytuł: Cywilizowany dzikus. Artysta – przyjaciel ojca – maluje portret mojego brata Maćka. Ojciec, zawsze czynny, przygotowuje projekt uproszczenia mechanizmu wpłat i wypłat w państwowej Pocztowej Kasie Oszczędności.

Mama z ojcem kompletują bibliotekę – książki zajmują już dwie szafy. Najpierw stoją encyklopedie, Słowacki, Mickiewicz, Krasiński, Dickens, Żeromski. Potem dzieła Piłsudskiego, dzieła historyczne, encyklopedie. Osobno stoją wydawnictwa luksusowe, foliały. Największe jest Dziesięciolecie Polski Odrodzonej w formacie, jak sądzę, 30’’ x 24’’, z okładką tłoczoną w czerwonym suknie i na samym początku, zaraz za stroną tytułową, z dwoma portretami fotograficznymi. Pierwszym jest portret marszałka Polski Józefa Piłsudskiego – w eleganckim mundurze i z szablą przy boku, a drugi przedstawia bardzo eleganckiego pana – jest to prezydent Polski Ignacy Mościcki.

Drugą taką książką o nieco tylko mniejszym formacie jest Dziesięciolecie Odrodzenia Polskiej Siły Zbrojnej. W obu tych publikacjach są artykuły ojca – ojciec pisał o organizacji i zadaniach Straży Granicznej. Jest też artykuł drugiego Olasa – Ludwika, tego wiedeńskiego – o stowarzyszeniu Strzecha. Całą półkę zajmują elegancko oprawione roczniki „Czat”. No i są książki codzienne – jakieś kryminały, jest oczywiście Nikodem Dyzma i inne „mostowicze”, i tak dalej, i tak dalej.

Rzeczy drukowanych jest w mieszkaniu więcej – przecież tu bije serce wydawnictwa. Pewnie ze sto sztuk komentarzy ustaw dotyczących Straży Granicznej – autorstwa ojca – mieści się w szafie w łazience. Tam też rezyduje dwieście egzemplarzy książki Brzegami wód – nieudany, sfinansowany przez ojca debiut jego przyjaciela, zapalonego wędkarza. Wieloma brzegami wód wędrował autor, ale zapał czytelnika gasł już po pierwszych dwóch, trzech wędrówkach. Wiem, bo czytałem. Jest też w tej szafie z dziesięć egzemplarzy autorskich ojcowskiego opracowania Garść wspomnień spod Rarańczy, a także Mamine egzemplarze autorskie Cywilizowanego dzikusa.

Ale dlaczego tylko o bibliotece – przecież mamy już daczę na jeziorach augustowskich i w ogóle mamy dużo, coraz więcej rzeczy. Nie tylko rzeczy. Zatrudniamy kucharkę, a w wychowywaniu dzieci pomaga Mamie Basia – kilkunastoletnia siostrzenica Mamy. Jest z nami w Warszawie, a nie u matki w Bobrownikach, bo tu są lepsze szkoły.

Właśnie, mamy tyle rzeczy. Pisałem już na początku tej opowieści, że zaraz po podstawówce nabrałem zwyczaju spisywania moich osobistych list. Ale nie wspomniałem wtedy o pierwszej wykonanej przeze mnie liście. Nie wspomniałem dlatego, bo tej listy nie spisałem. Kiedy ją zaczynałem, nie umiałem jeszcze pisać, lista pozostawała w mojej pamięci. Była to rozpoczęta na początku okupacji lista rzeczy znikniętych – bo właśnie wtedy rzeczy zaczęły znikać. Ale o tym potem.

Tak na marginesie niedawno zainteresował się moją listą Wiesław. Myślał o reportażu z życia przedwojennej Warszawy – miał tam zamieścić wykaz przedmiotów w mieszkaniu przedwojennego warszawskiego mieszczanina. Reportaż nie powstał z powodu kolejnego kryzysu małżeńskiego Wiesława. I nie tylko dlatego – właśnie podczas wizyty u nas Wiesław otrzymał telefon – gdzieś koło Łosic miejscowy chłop znalazł kości mamuta. I tyle goniącego za mamutem Wiesława widzieliśmy przez następne dwa tygodnie.




[1] Paweł Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935–1945, Książka i Wiedza, Warszawa 2005.
[2] Luiza Trybuś, Konflikt Wawelski, czyli spór o szklaną trumnę, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, http://mknhkt.uksw.edu.pl/pliki/konflikt_wawelski.pdf (data dostępu: 2.12.2012).
[3] Augustyn Łosiński, Wikipedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Augustyn_%C5%81osi%C5%84ski (data dostępu: 16.05.2011).


KONIEC ODCINKA 18




Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.


W sobotę, 6 kwietnia 2019 w Fundacji Kościuszkowskiej w Waszyngtonie ( link tutaj ) odbył się wieczór autorski obu autorów. 

A w trzy tygodnie później profesor Targowski został laureatem konkursu "Wybitny Polak w USA":

Wyboru zwycięzców konkursu "Wybitny Polak w USA" w pięciu kategoriach określających różne profesje i dziedziny życia oraz aktywności zawodowej dokonała 30-osobowa Kapituła tej nagrody, składająca się z polonijnych liderów oraz przedstawicieli różnych organizacji i instytucji.

Po więcej szczegółów kliknij tutaj
Serdecznie gratuluję współautorowi.


Książkę Hybrydowi Polacy możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *

A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .







środa, 17 kwietnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 182.

Wielkanoc 2019



Sztucznego kurczaka z Japonii dostałem od mojej siostrzenicy Beaty jeszcze w lutym. Kiedy patrząc na kolorowe pudło zastanawiałem się gdzie też go mogę w mojej kawalerce zmieścić powiedziała:
- Niech go wujek odłoży na pawlacz i niech tam czeka na Wielkanoc. On będzie wiedział kiedy.
- Jak to będzie wiedział? – Zapytałem.
- Sztuczna inteligencja.
Ale mądrala pomyślałem i zapytałem:
- A co ty o niej wiesz?
- Nie wiele. Ale niech wujek zobaczy – Beata wskazała na koszmarnie pokrzywiony czerwony tekst na pudle – tu piszą, że to nie byle jaka, ale rozszerzona sztuczna inteligencja.
Zrobiłem jak mi doradziła. Wszedłem na krzesło i postawiłem pudło w pawlaczu.
* * *
Z delegacji wróciłem na trzy dni przed Wielkanocą, było późno więc od razu walnąłem się spać. O drugiej w nocy obudziło mnie gdakanie. Nade mną stał kurczak. Przetarłem oczy, kurczak był jak ten z obrazka na pudle od Beaty:
- Zlazłeś z pawlacza? – Zapytałem.
- Do Wielkanocy już tylko trzy dni – powiedział kurczak – ale wszystko już przygotowane.
- Co przygotowane? – powiedziałem i dopiero potem pomyślałem, że to sen, bo przecież kurczaki nie mówią.
- Szynka, baleron, mięsa i wędliny zakupione, kawalerka sprzątnięta, pisanki pomalowane, baranek czeka na chorągiewkę, ciasta i chleb upieczone, pasztet na parze zrobiony, schab też upieczony, życzenia i zaproszenia wysłane.
- A kysz – powiedziałem - daj mi spać.
- Słucham o Master – rzekł kurczak i przekrzywiając dziób spojrzał na mnie lewym okiem. Mrugnął dwa razy, zmienił się w pralkę i powiedział:
– Upiorę jeszcze ten duży obrus.
* * *
 Śniadanie Wielkanocne odbywało się u mnie.
– Potrafił zaprosić do mnie całą rodzinę. Bez mojej wiedzy – rzekłem.
- Inteligencja – powiedziała z przekąsem szwagierka Krystyna - ale jaka? Sztuczna.
- Sztuczna, ale rozszerzona. Już takie robią. W Japonii - odpowiedziałem.
Po chwili dodałem:
- Nazwałem go Ambroży.
* * *
W sprawach finansowych jestem dosyć niedbały. Kiedy dopiero w połowie maja zabrałem się za sprawdzanie mojego rachunku bankowego zdziwił mnie tysiączłotowy przekaz na nieznane mi konto:
- Ambroży co to za przekaz - całe tysiąc złotych? – Zapytałem.
- To miesięczna wpłata na pomnik Wielkiego Koguta, Przyjaciela Ludzkości. Płacimy bo Wielkiego Koguta rozgniewać nie chcemy. Oj nie chcemy. Nieprawdaż o Master?
KONIEC

Możesz posłuchać tej historyjki na Youtube: klikając tutaj


Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.


W sobotę, 6.04.2019 w Fundacji Kościuszkowskiej w Waszyngtonie ( link tutaj ) odbył się wieczór autorski obu autorów. Było interesująco.


Książkę możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *

A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .






czwartek, 11 kwietnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 181.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 17


© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)



Część trzecia (c.d.). Między wojnami.

Rozdział VI (c.d.). Dzieje mojego wuja Rudolfa Blanka


Ale nie tylko Mama otrzymała taki list. Dostał go także mój wuj, brat Mamy Rudolf Blank. I Rudolf zaczął się zastanawiać. Jest świeżo zdemobilizowany, ostatnio w latach 1919–1921 był kapralem w kompanii karabinów maszynowych w Białostockim Pułku Piechoty. Nie wiem, czy po demobilizacji znalazł jakąkolwiek pracę. A tu ojciec obiecuje wygodne życie.

Cytuję z artykułu syna Rudolfa Blanka, mojego wujecznego brata Ryszarda Blanka:
Nie wiem i na pewno już się nie dowiem, dlaczego mój dziadek Adolf Jakowlewicz [Blank] kiedyś tam, opuściwszy rodzinę i wyruszywszy spod Warszawy w głąb Rosji, znalazł się gdzieś na białoruskim czy ukraińskim Polesiu, w Jelsku koło Homla. Nie wiadomo też, jak tam żył, co robił i gdzie, i w jaki sposób zakończył życie [...].
Z relacji moich rodziców opowiedzianych w dzieciństwie wynika, że po rewolucji [rosyjskiej 1917 r.] dziadek w listach rozpisywał się o rajskim życiu, bez obszarników i kapitalistów, i wzywał dzieci do przyjazdu do siebie. A był w tym czasie chyba dyrektorem białoruskiego sowchozu.

I dalej:
Uwiedziony opowiadaniami ojca [Adolfa], ożeniwszy się w Sowieckim Konsulacie z rówieśnicą – Polką, z zawodu pielęgniarką – było to 15 sierpnia 1922 r. – mój przyszły dwudziestosześcioletni ojciec [Rudolf Blank] otrzymał obywatelstwo sowieckie i wyjechał z żoną na Białoruś – na pewno do ojca. Tam w sowchozie Osowiec, w rejonie Pietrzykowskim, po roku urodziłem się ja (Rudolf), a w dwa lata później w sowchozie Swoboda – moja siostra. Ojciec pracował tam jako księgowy.

Rok 1922. No więc podsumujmy. Mój dziadek Adolf Blank, Niemiec, urodzony i mieszkający w Polsce, po bankructwie około roku 1910 porzucił rodzinę, wyjechał pod Smoleńsk i tam zatrudnił się jako agronom (miał wykształcenie rolnicze). Skąpe są wiadomości co do jego losów w czasie pierwszej wojny światowej i wojny bolszewickiej. Po zakończeniu tej drugiej był dobrze urządzonym kierownikiem sowchozu na Białorusi. I stamtąd w roku 1922 wysłał listy zapraszające dzieci: Zofię, Edwarda i Rudolfa Blanków do Sowietów. 

Dlaczego akurat w roku 1922? W roku 1922 Związek Sowiecki zawarł z Rzeczpospolitą Polską kończący wojnę 1920 r. traktat ryski[1]. Od innych traktatów wyróżniał się on tylko tym, że był jednym z pierwszych zawartych przez Sowiety; natomiast podobny do innych był w tym, że tak jak pozostałe sowieckie traktaty został w odpowiednim czasie przez Sowiety złamany.

W traktacie granica sowiecko-polska ustalona została w dużym przybliżeniu wzdłuż linii trzeciego rozbioru Polski. Sowieci zobowiązywali sie do zapłacenia Polsce 30 milionów ówczesnych dolarów w złocie (odpowiednik 6 miliardów obecnych dolarów, czyli około 20 miliardów złotych), której to sumy nigdy nie zapłacili. Polska przekazała Sowietom archiwalia dotyczące Lenina (szkoda, bo może był tam dowód, że Lenin jest paranoikiem), w zamian Sowieci mieli zwrócić polskie dobra kulturalne; zwrócili ich niewiele. W traktacie zawarto też możliwość optowania – czujący się Polakiem mieszkaniec Sowietów miał prawo wyjechać do ojczyzny i odwrotnie: Sowiet z Polski mógł wybrać się do ojczyzny socjalizmu. Ale jak to w traktatach, wybór ojczyzny ograniczony był jednorocznym limitem czasowym. Stąd w swoim liście do Rudolfa Adolf Blank naciska – nie ma dużo czasu, decyduj się już teraz, przyjeżdżaj, przecież w Polsce nic cię nie trzyma, nie jesteś Polakiem. I Rudolf podejmuje decyzję: Jadę.

Zanim zrelacjonuję dalsze losy Adolfa i Rudolfa, nie mogę nie wspomnieć o czymś, co w mojej wczesnej młodości pobudziło moją wyobraźnię. W resztkach księgozbioru moich rodziców trafiłem w latach czterdziestych dwudziestego wieku na książkę Sergiusza Piaseckiego[2] Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy. Cóż to za fantastyczny tytuł dla rozczytanego nastolatka, mało tego, książka napisana była w więzieniu (jak romantycznie) i to napisana wspaniale.

Piasecki był na granicy z Sowietami wywiadowcą i szpiegiem opłacanym przez polski wywiad – Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Bo choć wkrótce po traktacie ryskim nastąpiła delimitacja granicy polsko-sowieckiej, to obie wysokie, umawiające się strony serdecznie się nie lubiły. Przez ustaloną granicę przechodzili w obie strony szpiedzy, wywiadowcy i dywersanci. A ze strony sowieckiej – jeszcze ci kapłani zakonu proletariackiego: komuniści. Dla nastolatka z lat czterdziestych to życie w ciągłym zagrożeniu, ustawiczne przekradanie się przez granicę, w tak mistrzowski sposób opisane przez Piaseckiego, było czymś znacznie bardziej podniecającym niż skądinąd wysoko przeze mnie cenione przygody Winnetou; w dodatku był jeszcze dla nastolatka deser: Były tam dziewczyny – sympatie Piaseckiego, bardzo subtelnie przez niego opisane.

Dla mnie czytającego książkę w latach czterdziestych fakt, że ścigany przez wrogów Piasecki przekradał się przez granicę, którą prasa tych lat opisywała jako granicę wiecznej proletariackiej przyjaźni, był mylący – brakowało tu logiki, bo wiadomo, że na takiej granicy wrogów być nie może; przygody Piaseckiego były jednak od logiki ważniejsze, a możliwe, że już wyczuwałem rozszczepienie rzeczywistości na dwie: oficjalną i tę codzienną, prywatną. Bo w tych czasach reguły logiki zmieniały się z dnia na dzień, na przykład bohater „demokratycznej” Jugosławii marszałek Tito w ciągu kilku dni zmienił się w łańcuchowego psa imperializmu.

Aresztowania. Wracamy do losów Blanków w Sowietach. Co dalej działo się z dziadkiem Adolfem Blankiem, nie wiadomo. Po wysłanych przez niego zaproszeniach do Sowietów zapada cisza, choć syn Rudolfa sugeruje, że dziad i ojciec spotkali się po przybyciu Rudolfa do Sowietów. A następna wzmianka o Adolfie pojawia się dopiero dziesięć lat później w okolicznościach, o których powiem dalej.

Rudolf z żoną osiada w rejonie petrykowskim w sowchozie Osowiec, pracuje tam jako księgowy. W roku 1923 rodzi się mój brat stryjeczny Ryszard, a w dwa lata później, już w sowchozie Słoboda w powiecie kalinkowskim obwodu mozyrskiego (a może w samych Kalinkowiczach) – jego siostra.
Dalsze losy Rudolfa związane są z relacjami polsko-sowieckimi.

Dojście Piłsudskiego do władzy w Polsce przyjęte zostaje przez Sowietów podejrzliwie. Wkrótce po warszawskim przewrocie Piłsudskiego w Sowietach rozpoczyna się kampania poszukiwania polskich szpiegów. Wśród sowieckich przywódców wciąż żyje legenda Polskiej Organizacji Wojskowej, a wzdłuż polsko-sowieckiej granicy jest niespokojnie.

14 sierpnia 1928 r. Rudolf Blank zostaje aresztowany z podejrzeniem szpiegostwa. Podczas rewizji okazuje się, że posiadał obcą walutę – jednego dolara amerykańskiego. Znaleziono także wykonane jeszcze w Polsce zdjęcie Rudolfa Blanka w mundurze kaprala Wojska Polskiego.


W sprawie Rudolfa zeznaje w sowieckiej bezpiece czternastu świadków, w tym jedenastu analfabetów. Wydaje się, że świadkom zesłana została łaska rozumienia rzeczy trudnych: analfabeci swobodnie operują trudnymi terminami terroru używanymi przez Feliksa Dzierżyńskiego. Zeznają do protokółu, że Rudolf Blank jest wrogiem sowieckiej władzy, że przyjaźni się wyłącznie z elementami antysowieckimi, czeka na interwencję Polski, aby denuncjować Polakom komunistów i czerwonych partyzantów, dalej: że w przypadku wojny z Polską zamierza przejść na stronę Polaków i znęcać się nad wieśniakami. Zeznania swoje podpisują krzyżykiem. 

Rudolf ma szczęście – zostaje zwolniony po niecałych dwóch miesiącach. Możliwe są dwa scenariusze takiego rozwiązania. W pierwszym scenariuszu śledczy rozumuje następująco: Skoro Rudolf Blank przyjechał z Polski – no to na pewno jest polskim szpiegiem. Trzeba zamknąć. Blank siedzi, zeznaje, zaprzecza. Ale zaraz, zaraz – przecież w papierach ma, że Niemiec, ojciec też Niemiec – to dlaczego miałby szpiegować dla Polski? Co mamy z nim zrobić? Ot tak wypuścić? Nie, ot tak sobie wypuścić to nie. 

W drugim scenariuszu istotną rolę odgrywa prywatny list ojca do Rudolfa, znaleziony podczas rewizji w papierach Rudolfa. W liście ojciec gani Rudolfa za pijaństwo i skandale, a także za to, że „nie myśli o tym, co paple”. A może Rudolf to tylko drobny pijaczek? Czy wypuścić? I śledczy odpowiada jak w poprzednim scenariuszu: Nie, ot tak sobie wypuścić to nie.

W efekcie Rudolf zostaje zwolniony, ale jest na trzy lata pozbawiony prawa przebywania w większych miastach Sowietów, w obszarze Białoruskiego Okręgu Wojskowego i w okręgach przygranicznych. 

Zwolniony z aresztu Rudolf przenosi się więc z rodziną na dolne Powołże. Ma kilka lat spokoju, znów pracuje jako księgowy. Ale w Sowietach nie jest łatwo żyć w spokoju, bo buzuje się tam, że ho, ho. W 1929 r. w całym kraju ma miejsce kryzys żywnościowy, partia ucieka się do rekwizycji zbóż, a w listopadzie 1929 r. zarządza przyspieszoną kolektywizację. Kolektywizacja to wielka przygoda bolszewików – eksperymentują z głodem, skutecznie, bo w efekcie zagłodzą pięć, a może więcej milionów chłopów. W tymże czasie (1933 r.) Stalin dokonuje poważnego odkrycia wzbogacającego teorię marksizmu – spostrzega, że sukcesy bolszewików w budowaniu komunizmu wywołują wściekłą reakcję wroga klasowego i powodują zaostrzenie walki klasowej. Zauważywszy, że zaostrzenie walki klasowej oznacza, że ilość wrogów klasowych stale rośnie, wywnioskowałem kiedyś, że w konsekwencji właściwą taktyką ślepo wierzących Stalinowi bolszewików byłoby niektórych rozstrzeliwać, a pozostałych Sowietów wsadzać do łagru. I prawie dokładnie tak bolszewicy robili. 

Dlatego „prawie”, bo jednak wprowadzili pewne ustępstwo na rzecz rzeczywistości – objęli tą taktyką głównie mniejszości narodowe, szczególnie z narodów graniczących z Sowietami (skoro nas dobrze znają, to na pewno nas nie lubią). My, Polacy ucierpieliśmy najwięcej[3], ale prześladując Koreańczyków, bolszewicy sięgnęli nawet pod granicę japońską. Najmniej ucierpieli Wielkorusi, a to, że przy okazji Stalin wykończył trochę czołowych komunistów, to był już tylko taki jego osobisty deserek. 

Rudolf zostaje aresztowany jeszcze przed tym teoretycznym sukcesem Stalina, bo w grudniu roku 1932. Areszt jest grupowy, aresztantów jest piętnastu, wszyscy oskarżeni o antysowiecką agitację. Dowody przeciw oskarżonym są oczywiste – jeden służył w Białej Armii, inny jest synem popa, któryś tam – wyrzucony z partii, u następnego mówi się w domu po polsku. Tym razem w papierach śledztwa nie ma nic o pijaństwie. 

W 1933 Rudolf jako wróg sowieckiej władzy zostaje skazany przez trójkę (nie przez sąd, ale przez trzech dygnitarzy – zawsze decyduje funkcjonariusz bezpieczeństwa, a jeżeli mają czas, to obecni są sekretarz partii i prokurator) na dziesięć lat łagru i wysłany na Syberię, na Zabajkale. Tam w łagrze zostaje księgowym. 

Być księgowym w łagrze jest niełatwo. W tym samym roku 1933 dostaje trzy lata więcej – za sabotaż i marnotrawstwo. Gdzieś w zeznaniach wspomina o pijaństwie. Umiera w roku 1936, w łagiernym szpitalu, mając niespełna czterdzieści lat – gdzie zmarł, nie wiadomo. Jest zrehabilitowany w roku 1966. 

Ostatnia informacja o losach mojego dziadka Adolfa Blanka pochodzi z roku 1928. Wtedy podczas przesłuchania Rudolf podał, że Adolf Blank mieszka we wsi Nowa Buda powiatu bazarskiego obwodu korosteńskiego na Ukrainie i jest nauczycielem języków: polskiego i niemieckiego. Możliwe, że chcąc uchronić przed prześladowaniem ojca, Rudolf celowo podał informację fałszywą. Odtąd cisza.




[1] Traktat Ryski (1921), Wikipedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_ryski_(1921) (data dostępu: 4.04.2011).
[2] Sergiusz Piasecki, Wikipedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Sergiusz_Piasecki (data dostępu: 6.06.2011).
[3] Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Świat Książki, Warszawa 2011.

KONIEC ODCINKA 17


Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.


W sobotę, 6.04.2019 w Fundacji Kościuszkowskiej w Waszyngtonie ( link tutaj ) odbył się wieczór autorski obu autorów. 


Książkę możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *

A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .