niedziela, 28 kwietnia 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 183.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 18



© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)


Część trzecia (c.d.). Między wojnami.

Rozdział VI (c.d.). Dzieje mojego wuja Rudolfa Blanka

Pozwól, Czytelniku, że zacytuję samego siebie, zacytuję to jedno zdanie ze wstępu do tych wspomnień:
Te wspomnienia mają być relacją, mają opowiedzieć o mojej rodzinie; nie zamierzam szukać morału, jakiegoś wskazania na przyszłość, zamknięcia, jakiegoś podsumowania.
Czy można w ogóle myśleć o jakimś podsumowaniu, o jakimś wskazaniu? Jedynym, zresztą banalnym wnioskiem jest, że Blankowie tak jak Olasowie nie lubili siedzieć w jednym miejscu, mieli jakiś irracjonalny pęd do ruchu dla samego ruchu. I dla tych dwóch Blanków – dla ojca i syna – skończyło się to tragedią. No to może radą dla nas wszystkich z rodziny Olasów jest: Siedź w domu, nie wychylaj się. A mój pobyt w Ameryce tylko dowodzi, że nie przyswoiłem sobie tej przestrogi.

Łatwiej, niż udzielić jakiegoś wskazania, byłoby napisać powieść albo scenariusz w stylu Beniowskiego. Poprowadzić Rudolfa Blanka do Władywostoku, gdzie spotkałby się z jednym z tych dżentelmenów ze zdjęcia polskich wygnańców (wspominałem już o tej fotografii) – moim nieco już starszym kuzynem po mieczu z linii Olasów. Tam dwóch nieustraszonych synów nadwiślańskiej krainy porwałoby sowiecki lodołamacz „Lenin Nieśmiertelny” i przejściem północno-zachodnim, obok Alaski, dostałoby się do San Francisco. W San Francisco przypadkiem spotkaliby na ulicy zwiedzającego miasto wiedeńczyka Franciszka Olasa, wzbogaconego dzięki swojemu amerykańskiemu patentowi. Po założeniu wraz z Franciszkiem fabryki traktorów w kilka lat zdominowaliby światowy rynek maszyn rolniczych. Franciszek skonstruowałby kieszonkowy traktor atomowy, rozwiązujący problem głodu na całym świecie. Ten traktor spowodowałby brak popytu na sowiecką ropę. I według tej alternatywnej wersji historii to nie Jan Paweł II, prezydent Reagan i Lech Wałęsa, ale ta dzielna trójka kuzynów, rujnując gospodarkę Związku Sowieckiego, doprowadziłaby do jego upadku.

Fantazja, fantazja. Wracamy do rzeczywistości, do faktów. A jeśli idzie o fakty, to skąd znam tyle szczegółów? Skąd wiem o dolarze, skąd wiem, ilu było oskarżonych, skąd wiem o liście ojca do Rudolfa?
Wszystkiego tego dowiedziałem się dzięki mojemu stryjecznemu bratu, synowi Rudolfa, Ryszardowi Blankowi – cytowałem już powyżej fragmenty jego listu, wyjaśniające, w jaki sposób Rudolf znalazł się w Sowietach. Ale na historię życia Ryszarda przyjdzie czas później.

Rozdział VII. Przed wojną, czyli krypta Świętego Leonarda

Śmierć marszałka. Marszałek Piłsudski zmarł w roku 1935. Mimo że minister spraw zagranicznych Józef Beck kontynuował politykę równej odległości od obu potężnych sąsiadów, to w rok później, w roku mojego urodzenia, marszałek Śmigły-Rydz uzyskał podczas wizyty w Paryżu francuski kredyt zbrojeniowy. Bo na stosunki międzynarodowe marszalek Rydz-Śmigły patrzył nieco inaczej niż minister Beck, zakładając, że miraże dobrosąsiedzkich stosunków z III Rzeszą są złudzeniem[1].

Kiedy w roku 1937 dzielnie raczkowałem po sypialni rodziców, świat jako całość – to znaczy świat pobrzeży Atlantyku, bo reszta się nie liczyła – nie wyglądał zbyt różowo. Wciąż trwał światowy kryzys. Demokracje były w odwrocie. W Hiszpanii ciągnął się jeszcze spór Hitlera ze Stalinem, i choć wygrywał Hitler, to hiszpańskie złoto przypadło Stalinowi. W samych Sowietach trwał wielki terror, wkrótce aresztowanych będzie nie mniej niż pięć procent mieszkańców Związku Sowieckiego. Kryzys kryzysem, ale życie codzienne musi toczyć się dalej – w Anglii BBC rozpoczęło nadawanie programów telewizyjnych, a w USA wszedł na ekrany film Królewna Śnieżka. W Polsce uruchomiono kolejkę linową na Kasprowy Wierch.
I w tym to roku, mając niespełna rok, zostałem wmieszany w życie duchowe II Rzeczypospolitej.

Poszło o trumnę marszałka Piłsudskiego w królewskiej krypcie Świętego Leonarda na Wawelu. Właśnie w roku 1937 metropolita krakowski kardynał Adam Stefan Sapieha stwierdził, że w królewskiej krypcie Świętego Leonarda na Wawelu nie ma miejsca dla trumny marszałka, że trumna musi być przeniesiona do przygotowywanej od dwóch lat krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Przeniesienie nastąpiło nocą z 22 na 23 czerwca 1937 roku (a ja nie miałem jeszcze roku).

Dwa lata wcześniej, w dzień po pogrzebie Piłsudskiego, arcybiskup wyjaśniał, dlaczego zgodził się na pochowanie Piłsudskiego na Wawelu: „chociaż przyznawał, że wiele momentów życia Piłsudskiego było niezgodnych z nauką chrześcijańską, a z samą religią miał on niewiele wspólnego, to uznawał również jego zasługi w budowaniu niepodległej i silnej Polski”[2].
Te niezgodne z nauką chrześcijańską momenty życia Piłsudskiego drażniły wielu duchownych. 

W czasie przejazdu na Wawel trumny ze szczątkami zmarłego marszałka, gdy w Kielcach politycy, władze wojewódzkie i miejskie oddawały hołd zmarłemu, biskup kielecki Augustyn Łosiński[3] polecił duchowieństwu, aby nie wychodziło na dworzec PKP. Zabronił też w tym momencie bicia w dzwony. W reakcji na ten zakaz zwolennicy J. Piłsudskiego zorganizowali w mieście wiec. W czasie przemarszu ulicą przed rezydencją biskupią i kurią diecezjalną demonstranci powybijali szyby, rozbijając butelki z atramentem o budynek, zeszpecili obiekt, a w parku na zakończenie demonstracji spalili kukłę biskupa Łosińskiego (to według „Nowego Dziennika” z roku 2007).

Trzeba przyznać, że te same zarzuty Kościół mógł postawić nie tylko samemu Piłsudskiemu; częste były wśród piłsudczyków rozwody, niedbałość w sprawach religijnych, agnostycyzm, znaczna ich część była w młodości członkami Polskiej Partii Socjalistycznej.
Jak wiemy, ojciec był legionistą. A po decyzji kardynała w szeregach piłsudczyków – przede wszystkim w szeregach legionistów – zawrzało. Bohater narodowy spostponowany przez Kościół. Przez ten Kościół, który nigdy nie był bliski temu środowisku, który wolał raczej narodową demokrację. Premier Sławoj-Składkowski, stwierdzając, że nie potrafił zapobiec przeniesieniu trumny, samokrytycznie podał się do dymisji, której prezydent Mościcki oczywiście nie przyjął.

Jako legionista, były starszy komisarz Straży Celnej, a obecnie radca prawny Ministerstwa Skarbu ojciec zwrócił się do swojego szefa, komendanta Straży Granicznej generała Jura-Gorzechowskiego. Ojciec zameldował generałowi, że w obliczu niesłychanego postępku kleru opuszcza Kościół katolicki i przechodzi na luteranizm. I tak uczynił. Raport ojca był jednym z niewielu dokumentów zachowanych po wojnie – widziałem go na własne oczy.
Wybór nowego wyznania był łatwy – moja Mama, pochodząca z niemieckich kolonistów, była wyznania luterańskiego. Poza tym sam marszałek był przez większość życia luteraninem. A dla mnie skutek był natychmiastowy – zostałem ochrzczony w Kościele luterańskim. Osłabiłem więc Kościół katolicki o jedną duszyczkę.

Jak skończył się konflikt? Były wiece, była nadzwyczajna sesja Sejmu z listą zarzutów wobec kardynała. Mediatorem konfliktu między rządem a kardynałem został nuncjusz apostolski. Przeniesiona trumna pozostała w krypcie Srebrnych Dzwonów, ale potrzeba było trzech wyjaśniających listów arcybiskupa do prezydenta, aby można było uznać spór za zakończony.

Rok 1938 – jest lepiej. Polska powoli wychodzi z kryzysu. Rodzina Olasów kwitnie. Pismo przynosi zyski, Mama prowadzi redakcyjną kancelarię, w Ministerstwie Skarbu radca prawny dr Feliks Olas zarabia zupełnie dobrze. Można rozważać kupno samochodu. Mama wydaje drugą książkę, też dla pań – wybiera nośny tytuł: Cywilizowany dzikus. Artysta – przyjaciel ojca – maluje portret mojego brata Maćka. Ojciec, zawsze czynny, przygotowuje projekt uproszczenia mechanizmu wpłat i wypłat w państwowej Pocztowej Kasie Oszczędności.

Mama z ojcem kompletują bibliotekę – książki zajmują już dwie szafy. Najpierw stoją encyklopedie, Słowacki, Mickiewicz, Krasiński, Dickens, Żeromski. Potem dzieła Piłsudskiego, dzieła historyczne, encyklopedie. Osobno stoją wydawnictwa luksusowe, foliały. Największe jest Dziesięciolecie Polski Odrodzonej w formacie, jak sądzę, 30’’ x 24’’, z okładką tłoczoną w czerwonym suknie i na samym początku, zaraz za stroną tytułową, z dwoma portretami fotograficznymi. Pierwszym jest portret marszałka Polski Józefa Piłsudskiego – w eleganckim mundurze i z szablą przy boku, a drugi przedstawia bardzo eleganckiego pana – jest to prezydent Polski Ignacy Mościcki.

Drugą taką książką o nieco tylko mniejszym formacie jest Dziesięciolecie Odrodzenia Polskiej Siły Zbrojnej. W obu tych publikacjach są artykuły ojca – ojciec pisał o organizacji i zadaniach Straży Granicznej. Jest też artykuł drugiego Olasa – Ludwika, tego wiedeńskiego – o stowarzyszeniu Strzecha. Całą półkę zajmują elegancko oprawione roczniki „Czat”. No i są książki codzienne – jakieś kryminały, jest oczywiście Nikodem Dyzma i inne „mostowicze”, i tak dalej, i tak dalej.

Rzeczy drukowanych jest w mieszkaniu więcej – przecież tu bije serce wydawnictwa. Pewnie ze sto sztuk komentarzy ustaw dotyczących Straży Granicznej – autorstwa ojca – mieści się w szafie w łazience. Tam też rezyduje dwieście egzemplarzy książki Brzegami wód – nieudany, sfinansowany przez ojca debiut jego przyjaciela, zapalonego wędkarza. Wieloma brzegami wód wędrował autor, ale zapał czytelnika gasł już po pierwszych dwóch, trzech wędrówkach. Wiem, bo czytałem. Jest też w tej szafie z dziesięć egzemplarzy autorskich ojcowskiego opracowania Garść wspomnień spod Rarańczy, a także Mamine egzemplarze autorskie Cywilizowanego dzikusa.

Ale dlaczego tylko o bibliotece – przecież mamy już daczę na jeziorach augustowskich i w ogóle mamy dużo, coraz więcej rzeczy. Nie tylko rzeczy. Zatrudniamy kucharkę, a w wychowywaniu dzieci pomaga Mamie Basia – kilkunastoletnia siostrzenica Mamy. Jest z nami w Warszawie, a nie u matki w Bobrownikach, bo tu są lepsze szkoły.

Właśnie, mamy tyle rzeczy. Pisałem już na początku tej opowieści, że zaraz po podstawówce nabrałem zwyczaju spisywania moich osobistych list. Ale nie wspomniałem wtedy o pierwszej wykonanej przeze mnie liście. Nie wspomniałem dlatego, bo tej listy nie spisałem. Kiedy ją zaczynałem, nie umiałem jeszcze pisać, lista pozostawała w mojej pamięci. Była to rozpoczęta na początku okupacji lista rzeczy znikniętych – bo właśnie wtedy rzeczy zaczęły znikać. Ale o tym potem.

Tak na marginesie niedawno zainteresował się moją listą Wiesław. Myślał o reportażu z życia przedwojennej Warszawy – miał tam zamieścić wykaz przedmiotów w mieszkaniu przedwojennego warszawskiego mieszczanina. Reportaż nie powstał z powodu kolejnego kryzysu małżeńskiego Wiesława. I nie tylko dlatego – właśnie podczas wizyty u nas Wiesław otrzymał telefon – gdzieś koło Łosic miejscowy chłop znalazł kości mamuta. I tyle goniącego za mamutem Wiesława widzieliśmy przez następne dwa tygodnie.




[1] Paweł Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935–1945, Książka i Wiedza, Warszawa 2005.
[2] Luiza Trybuś, Konflikt Wawelski, czyli spór o szklaną trumnę, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, http://mknhkt.uksw.edu.pl/pliki/konflikt_wawelski.pdf (data dostępu: 2.12.2012).
[3] Augustyn Łosiński, Wikipedia, http://pl.wikipedia.org/wiki/Augustyn_%C5%81osi%C5%84ski (data dostępu: 16.05.2011).


KONIEC ODCINKA 18




Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.


W sobotę, 6 kwietnia 2019 w Fundacji Kościuszkowskiej w Waszyngtonie ( link tutaj ) odbył się wieczór autorski obu autorów. 

A w trzy tygodnie później profesor Targowski został laureatem konkursu "Wybitny Polak w USA":

Wyboru zwycięzców konkursu "Wybitny Polak w USA" w pięciu kategoriach określających różne profesje i dziedziny życia oraz aktywności zawodowej dokonała 30-osobowa Kapituła tej nagrody, składająca się z polonijnych liderów oraz przedstawicieli różnych organizacji i instytucji.

Po więcej szczegółów kliknij tutaj
Serdecznie gratuluję współautorowi.


Książkę Hybrydowi Polacy możesz kupić w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *

A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz