sobota, 21 listopada 2015

#Festyn opowiadań™, Nr. 17.

Ile pan ma lat panie Barnabo 1/2



© copyright Andrzej Olas (andrzej.olas@gmail.com)

W piątek, 13. Stycznia 1984. roku[1] czterdziesto-ośmioletni Barnaba znajdował się na warszawskim lotnisku Okęcie skąd miał odlecieć do Montrealu. Wizyta Barnaby w Warszawie trwała 10 dni. Były to dni pracowite. Przede wszystkim Barnaba odbywał regularny cykl wizyt u rodziny i przyjaciół. Ponadto, każdego dnia Barnaba spędzał godziny od drugiej do piątej przy stoliku w Kawiarni Nowy Świat funkcjonując według określenia szwagierki Ninki jako "listonosz z Ameryki". Spotykał się tam z nieznanymi mu dotąd ludźmi, doręczał listy i relacjonował co nowego u Zbyszka w Montgomery, Alabama, Jolki w Las Vegas, Nevada, Janusza w Anchorage, Alaska i innych emigrantów w różnych takich miejscach.
- Proszę pana, Jola nie powinna więcej spotykać się z tym człowiekiem - przekonywała Barnabę zaczerwieniona z emocji matka Jolki - czy nie mógłby pan zobaczyć się z Jolą i jej to osobiście przekazać ?
- To może być trudne. proszę pani - bronił się Barnaba - Ameryka jest duża, musiałbym przebyć odległość jak stąd do Uralu.
Matka Jolki wyszła ze spotkania obrażona na geografię.
Rola Barnaby jako "tego co może załatwić pracę w Ameryce" była niezamierzona i trudniejsza.
- Najlepiej byłoby żeby pan znalazł mi coś w Hollywood. Zbyszek tyle lat siedzi w Stanach i wciąż nie umie takich rzeczy załatwiać. Tu trzeba kogoś z biglem, tak jak pan - przekonywał Barnabę pan Adaś, z wyglądu czarna owca rodziny.
- A jak u pana z angielskim, panie Adasiu ?
- Język ? Proszę pana, język to dla mnie jak splunąć. Ja jestem zdolny.
- A ile zna pan języków ?
- No, na razie nie pracowałem nad tym. Jak tylko będę w Hollywood natychmiast zacznę. Mój dziadek nauczył się niemieckiego w Hamburgu.
- Sądzi więc pan, że języków najlepiej uczyć się w miastach które zaczynają się na literę H - zauważył Barnaba - to ciekawe spostrzeżenie. Ale teraz poważnie, panie Adasiu. Co pan by tam robił ? Szczerze mówiąc, to jest trudne. Samotność, początkowa nędza, inne społeczeństwo - nie wszyscy to wytrzymują. Są samobójstwa, załamania.
- Panie Barnabo. Oni mnie jeszcze w Ameryce nie widzieli. Sądzę że najpierw bym się zaczepił jako tłumacz a potem zobaczymy. Proszę pani - tu pan Adaś zwrócił się do kelnerki - jeszcze po koniaczku.
Wieczorem, u szwagrów, Ninka rozważała możliwe analogie.
- Pomysły pana Adasia przypominają mi rok czterdziesty piąty, kiedy to analfabetę zrobili burmistrzem Garwolina. Oczywiście nie przyszło mu do głowy uczyć się czytać. Największy kłopot miał biedak z tajnymi pismami, bo zwykłą korespondencję czytała mu głośno sekretarka. Rozwiązał problem szybko. Tajne pisma sekretarka też czytała głośno, ale z zasłoniętymi uszami.
Barnaba zawsze cenił sobie komentarze Ninki. Nie zastanowił się jednak nad inną poczynioną przez nią uwagą, że używanie przez osobę prywatną kawiarni do regularnych codziennych spotkań jest praktyką w Polsce Ludowej niecodzienną. Przecież sprawy układały się dobrze. Po zeszłorocznej wizycie Papieża, w Polsce zelżało i musiało zelżeć dalej.
Sam Barnaba miał dobry kontrakt - dwuletnie wykłady o Zastosowaniu Komputerów w Konstrukcji Maszyn. Dziekan Wydziału był przyjacielski, uniwersytet wprawdzie nie w pierwszej dziesiątce, ale wciąż przyzwoity uniwersytet amerykański z dobrą podstawą finansową. Komputerów na świecie przybywało, więc zastosowanie ich w konstrukcji maszyn miało sens.
Bieżącym problemem był bagaż Barnaby. Kobiety polskie jakoś nie mogą pogodzić się z myślą że ktoś może podróżować nie wioząc co najmniej pełnego dozwolonego bagażu. Stąd na lotniskach całego świata, aby rozpoznać rodaków (przynajmniej tych żonatych) wystarczy ulokować punkt obserwacyjny przy odbiorze bagażu.
Jako skutek tej narodowej wady Polek, jadąc do Polski, Barnaba wiózł dwie ponadwymiarowe walizy oraz olbrzymią ręczną torbę wyładowaną Bóg wie czym. Okazało się że wracając będzie tak samo, bo tym razem nadzór nad pakowaniem objęła Ninka. Dostarczyło to Barnabie uciechy intelektualnej, bo większość pakowanych rzeczy zaopatrywanych było przez Ninkę w komentarze. Uciecha Barnaby doszła do szczytu w połowie drugiej walizy. Seria skojarzeń Ninki wiodła od hasła Komputer zamieszczonego w dziecinnej książeczce do jej znajomego profesora Politechniki. który twierdził że Polacy sa najlepszymi lekarzami i inżynierami na świecie.
- Co twój znajomy wie o jakości stomatologów w szwedzkim mieście Uppsala ?
- O ile wiem jego teza opiera się raczej na głębokim przekonaniu, niż na nudnych danych statystycznych - odpowiedziała Ninka.
Jako samoobronę przed nudą podczas swoich podróży Barnaba wykształcił sobie umiejętność myślenia na tematy oderwane. Teraz zakonotował więc sobie w pamięci nowy temat do takich rozmyślań. Ten zysk intelektualny byl jednak marną rekompensatą faktu że na Okęciu znalazł się znów z za dużym i za ciężkim bagażem. Tu perfidny los zgotował mu nowy cios. Barnaba nie mógł przewidzieć że pani Jadzia, była niania jego córeczki żegnając go na lotnisku, doręczy mu pożegnalny podarunek dla byłej podopiecznej - pełnowymiarową lalę z zamykającymi się oczyma i płaczącą.
Zabranie lali było niemożliwe. Barnaba uznał że powinny przemówić fakty. Pokazał pani Jadzi swoje bagaże, opisując torciki warszawskie, alkohole, kaszę gryczaną. chleb, ptasie mleczko i inne ważne artykuły, które był obowiązany przewieźć do Stanów. W końcu zapytał:
- Co mam zrobić, pani Jadziu ?
Mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiet. Barnaba nie przewidział że pani Jadzia zareaguje płaczem i załamał się kiedy perfidnie manipulowana lala dołączyła do pani Jadzi. Płacz obu był nie do zniesienia.
Zagadka o kozie, wilku i kapuście była pierwszą rzeczą jaka przyszła Barnabie do głowy, gdy stanął przed problemem zwiększonego bagażu. Nie znalazłszy jednak w zagadce dobrego odniesienia do jego sytuacji, poniechał jej i wprowadził sześcioelementową listę - dwie walizki, torba, lala, paszport, bilet. Z tych rzeczy mógł zatrzymać przy sobie tylko trzy, wśród nich paszport i bilet. Do kabiny mógł więc zabrać albo lalę albo dotychczasową podręczną torbę. Potrzebował więc odpowiedzi na dwa pytania: Czy pozwolą mu oddać trzy rzeczy na bagaż oraz co ma oddać ?
W tym momencie kolejka doprowadziła Barnabę do kontuaru, gdzie stewardessa spytała niecierpliwie:
- Pana bilet proszę ? - skracając listę Barnaby do pięciu elementów. Szybko uporała się z papierami i zapytała:
- Co pan oddaje ?
Zarówno poprzednie jak i obecne postępowanie Barnaby pozwala podejrzewać że był oportunistą -  człowiekiem biernym, popychanym do akcji przez toczące się wokół niego wydarzenia. Nie był liderem, kimś kto organizuje rzeczywistość koło siebie. Lider zacząłby od wydania lali rozkazu:
- W tył zwrot. za mną marsz !
I byłoby dla niego zupełnie naturalne, że stewardessa też wykonałaby komendę, dołączając do pochodu. Speszony oportunista Barnaba mógł tylko wyjąkać:
- Chciałbym oddać lalkę.
- W porządku. A walizki ? - Stewardessa wyciągnęła rękę po lalę.
- Nie, nie. Ja chcę oddać tam - tu Barnaba pokazał na grupę odprowadzających i zdrętwiał. Pani Jadzia patrzała jak rozwścieczony szakal. Stewardessa poszła za jego wzrokiem, następnie spojrzała na bagaże Barnaby - i o dziwo - zrozumiała sytuację. Uśmiechnęła sie porozumiewawczo.
- Proponuję aby oddał pan walizki i tę dużą torbę, a lalę weźmie pan do kabiny.
- Dziękuję pani bardzo - powiedział Barnaba. Serce wypełniło mu uczucie gorącej miłości do wszystkich Polek, włączając panią Jadzię.
Kiedy Barnaba przekraczał barierkę kontroli paszportowej zwróciła jego uwagę niecodzienna gestykulacja Ninki. Ona jednak bardzo emocjonalnie przeżywa mój odlot - zauważył - ciekawe, dlaczego?


KONIEC CZĘŚCI 1/2


Jeśli chcesz przeczytac dokończenie opowiadania kliknij tutaj.

Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na "Lubię to".

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań.

Moje książki ( http://www.atut.ig.pl/?wyniki-wyszukiwania,19&sPhrase=olas ), wydawnictwo ATUT, są do nabycia w większości księgarni w Polsce, w Europie i w USA. 
Zapytaj w księgarni, sprawdź na przykład w Empiku, bądź też wygoogluj na internecie autora (Andrzej Olas) lub tytuł:
1. Dom nad jeziorem Ontario (nakład jest bliski wyczerpania, ale gdzie nie gdzie książka jest jeszcze dostępna).
2. Jakże pięknie oni nami rządzili.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.

Recenzję mojej książki znajdziesz pod:
http://uwagirecenzje.blogspot.com/2015/02/jak-to-sie-ksiazke-pisao.html 









[1] W kilka miesięcy po zniesieniu przez komunistów stanu wojennego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz