sobota, 7 maja 2016

#Festyn opowiadań™, Nr 42.

Ostatni dzień lutego, cz. 1/2



© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)


Piotr był pierwszy do drzwi, ten drugi – wysoki student ubrany w brązową kurtkę spóźnił się o jakieś dwa kroki, więc to Piotr nacisnął klamkę i otworzył potężne drzwi. Aula była pełna, inauguracyjny wykład dla pierwszego roku wydziału zgromadził prawie wszystkich ze stu pięćdziesięciu przyjętych studentów. Na  podium audytorium siedziało kilkunastu starszych panów, musiało to być ciało profesorskie wydziału, a wykład prowadził szczupły pan ubrany w profesorską togę.
Piotr był już w połowie dystansu do pierwszego rzędu siedzeń kiedy usłyszał:
- Proszę pana.
Piotr odwrócił się w stronę podium. Oczy szczupłego pana w todze zwrócone były na niego:
- Tak mówię właśnie do pana. Dzień dobry.
- Dzień dobry – odpowiedział zaskoczony Piotr.
-  Jak pana nazwisko?
Piotr był zaskoczony, po chwili wahania odpowiedział:
- Piotr Wisłocki.
- Miło mi pana poznać.
Przez audytorium przetoczyła się fala śmiechu. Kątem oka Piotr dostrzegł ubranego w brązową kurtkę studenta skradającego się do tylnych rzędów audytorium:
- Udało mu się – pomyślał.
Szczupły pan zszedł z podium, podszedł do Piotra, uścisnął mu dłoń i powiedział:
- Nazywam się Michał Krzewicki, jestem dziekanem tego wydziału.
Odwrócił się w stronę podium i powiedział:
- Panowie profesorowie przedstawiam Wam pana Piotra Wisłockiego.
Piotr ukłonił się w stronę podium.
- Przedstawię teraz pana pańskim przyszłym kolegom. Proszę panów – pan Piotr Wisłocki.
Zaczerwieniony, z błyszczącą od potu twarzą, czując wilgotne plamy potu pod koszulą Piotr odwrócił się i ukłonił się w stronę amfiteatralnie zabudowanych rzędów siedzeń.
- Jeszcze jedno pytanie, panie Piotrze. Co pan chciałby robić po studiach?
- Projektować elektrowozy.
- Cieszy mnie to, bo tego właśnie tutaj uczymy. A teraz panie Piotrze, proszę usiąść tu, w pierwszym rzędzie. I proszę zapamiętać, że punktualność jest niezbędnym atrybutem inżyniera.
Tak w październiku roku tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego trzeciego zaczęły się politechniczne studia Piotra.

Po wykładzie podszedł do Piotra student w brązowej kurtce. Był wyższy od Piotra o pół głowy, miał twarz spaloną słońcem:
- Jesteśmy w tej samej grupie – ja też jestem na W. Nazywam się Waranek. Zbyszek.
- Powinienem ciebie przepuścić do tych drzwi – powiedział Piotr.
- Powinieneś. Ale nie przepuściłeś – odpowiedział uśmiechając się Zbyszek Waranek.
Jeszcze tego samego dnia okazało się, że licząca dwadzieścia osób grupa studencka grupa ma już starostę i organizatora Związku Młodzieży Polskiej[1], że będą codzienne prasówki, będzie gazetka ścienna i będzie sprawdzanie obecności. Było więc tak samo reżimowo, obco i nieprzyjemnie jak w znienawidzonej przez Piotra szkole średniej. Nie tak wyobrażał sobie studia. Niezadowolony, wspominając wcześniejsze upokorzenie przez dziekana i dziekański „atrybut inżyniera” Piotr wsiadł w trolejbus numer 55 i wrócił do domu.
Następny dzień zaczął się odbywającymi się w grupach ćwiczeniami z analizy. Piotr przyszedł dziesięć minut za wcześnie i usadowił się z tyłu sali. Już po rozpoczęciu ćwiczeń, spóźniony tak jak poprzedniego dnia dołączył do niego Zbyszek Waranek.
Po ćwiczeniach starosta sprawdził listę, zaznaczył nieobecnych, po czym przypomniał o zawiadomieniu dziekanatu o sobotnim wyjeździe na wykopki, a także o tym, że za tydzień odbędzie się zebranie Związku Młodzieży Polskiej całego pierwszego roku.
- Zapisuj także spóźnienia – powiedział staroście organizator ZMP. – Na przykład tego – wskazał ręką na Zbyszka.
- Sam wiem co mam robić – odpowiedział niechętnie starosta.
Piotr spojrzał na Zbyszka. Ten milczał, wzruszył tylko ramionami.
- Kolejny komsomolec, kolejny mały führer – pomyślał o organizatorze Piotr. – Znałem takich w szkole.
- Jeszcze chcę powiedzieć o zebraniu – komsomolec musiał się wygadać – zebranie roku zajmie się zagadnieniami organizacyjnymi, są pewne sprawy, jak na przykład dyscyplina, i musimy je sobie natychmiast wyjaśnić. A przypominam jeszcze raz, że w sobotę jedziemy na wykopki w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. Zbiórka pod gmachem starej kreślarni o godz 7 rano. Nie muszę przypominać znaczenia gospodarczego jak i politycznego naszej obecności. Kraj potrzebuje ziemniaków.
- Myśmy już w mojego ojca gospodarstwie wykopali – powiedział Piotrowi Zbyszek – a te ziemniaki co on mówi że mamy wykopać to już zdążyły zgnić – przecież cały czas pada.
- A więc Zbyszek jest ze wsi. Chyba jest trochę starszy ode mnie, w każdym razie wygląda poważniej – pomyślał Piotr.
 - Pojedziesz na wykopki? – zapytał.
- Nie. Kopać tę zgniliznę? Mam co innego do roboty.
Wracając do domu Piotr zastanawiał się jak Zbyszek to robi? Przecież nic w ogóle nie notuje, nosi ze sobą tylko jeden gruby zeszyt, którego nigdy nie otwiera. Jak może cały ten materiał od razu zapamiętać?
- Ja bez notatek nie dam sobie rady - pomyślał.
W domu radio podało, że w Pafawagu zakończono budowę pierwszego polskiego elektrowozu EP02.
- Rzucić te studia i pojechać do Pafawagu. Robić coś konkretnego, skonstruować EP03  i nie słyszeć więcej o atrybucie inżyniera – pomyślał Piotr.
Trzeci dzień studiów przeszedł Piotrowi bez problemów, natomiast czwarty zaczął się niefortunnie. Zaspał, był spóźniony, w trolejbusie był tłok, nieogolony mężczyzna w berecie nie zdążył wysiąść na poprzednim przystanku i głośno kłócił się z kierowcą, a po następnych dwóch przystankach nastąpiło kolejne opóźnienie kiedy pałąk trolejbusu zsunął się z linii zasilającej. Wychodząc z trolejbusu zauważył kilkadziesiąt metrów przed sobą znajomą sylwetkę Zbyszka Waranka.
- Zbyszek – krzyknął. – Zbyszek.
Waranek szedł dalej. Piotr przyspieszył kroku, kiedy był już bliżej Waranka jeszcze raz krzyknął:
- Zbyszek.
I tym razem Zbyszek nie zareagował. Piotr dogonił go dopiero przy wejściu do Gmachu Głównego:
- Wołałem, ale nie słyszałeś – powiedział.
– Później ci coś powiem. A teraz spieszmy się, bo późno – odpowiedział Waranek.
Do sali wykładowej weszli niezauważeni przez profesora, ale zobaczył ich organizator ZMP.
- Znów ten komsomolec. Będzie się czepiał – pomyślał Piotr.
Po wykładzie Zbyszek  zwrócił się do Piotra:
- Muszę ci coś powiedzieć. Odejdźmy na bok.
Zniżył głos do szeptu:
- Ja nie jestem Zbyszek, tylko Maciek. Zbyszek to mój młodszy brat.
- To po co...? – zaczął Piotr.
- Zbyszek jest w domu, w Kliczowej. Przyjedzie jutro. A ja go zastępuję, żeby go nie wyrzucili. Bo po trzech dniach nieobecności wyrzucają.
- A co ty robisz w Warszawie?
- Jestem na medycynie. Na drugim roku, do Politechniki niedaleko. Jesteśmy podobni, więc jutro wezmą go za mnie.
- Wezmą albo nie wezmą – Piotr miał wątpliwości.
- Chodzi o to, żebyś potwierdzał, że jutrzejszy on to dzisiejszy ja.
- No a ten organizator ZMP? Ten komsomolec?
- No właśnie, z nim może być kłopot.
Piotr zastanawiał się. Medyk, brat, Kliczowa, gdzie do cholery może być Kliczowa?
- A czemu brata nie ma?
- Właśnie – Maciek wahał się, po chwili powiedział:
- Ojciec gospodarzy, ale jest też kowalem. W lesie koło Kliczowa stoi rozbity niemiecki czołg - tygrys. Ojciec ze Zbyszkiem chcą wyjąć z niego silnik.  Pewnie będzie do traktora.
- Silnik z czołgu do traktora? Przecież to ponad sześćset koni. Człowieku, to bzdura.
- Wiesz, ja się na tym nie znam. Chyba przetną go na pół. A to kupa roboty. 
 -  Czołg na pół?
- No nie, tylko silnik. Ale czołgu też muszą sporo pociąć, żeby wydostać silnik.

 Prawdziwy Zbyszek Waranek pojawił się następnego dnia, ściśle mówiąc na przystanku trolejbusowym na którym wysiadał Piotr pojawili się obaj - i Zbyszek i Maciek. 
- Jak czołg? - zapytał Piotr.
Zbyszek chciał odpowiedzieć, ale wyprzedził go Maciek:
- Trochę już jest zrobione.
Piotr przyjrzał się  Zbyszkowi - był jeszcze o pół głowy wyższy od Maćka, i choć do Maćka podobny, to jednak potężniej zbudowany.
- No to chodźmy – powiedział zwracając się do Zbyszka – po drodze powiem ci na kogo uważać, jest taki jeden komsomolec – organizator ZMP. Podobny jesteś, powinno się udać, tylko ten twój wzrost.
- Do zobaczenia – powiedział Maciek odchodząc – powodzenia na wydziale.
Poranny wykład Piotr ze Zbyszkiem odbębnili bez problemu. Problem pojawił się w godzinę później na korytarzu przed salą gdzie miały się odbyć ćwiczenia z analizy. Wtedy to na przystojnym Zbyszku zawiesiło się oko Basi jedynej w naszej grupie dziewczyny, akurat rozmawiającej z komsomolcem. Powiedziała:
- Przepraszam. – Odwróciła się i podeszła do Zbyszka:
- Byłeś w innej grupie? Jak masz na imię? – zapytała.
- Śmiała dziewczyna. A mnie się o imię nie spytała – pomyślał stojący obok Piotr.
Na ćwiczeniach Basia usiadła obok Zbyszka.
Po ćwiczeniach do Zbyszka podszedł komsomolec:
- Ty jesteś Waranek?
- Tak. A bo co?
- Wczoraj był tu ktoś inny, nie ty. Był niższy. Trzeba będzie to zbadać. – Komsomolec rozglądał się za starostą.
Zbyszek wyprostowany na całą długość górował nad komsomolcem o półtorej głowy:
- Jestem z wiejskich biedniaków i chodzę w jedynej parze dziurawych, przemoczonych butów. A jak tylko mogę je zdjąć, to je zdejmuję i nie obchodzi mnie czy bez nich jestem wyższy czy niższy.
- Władzę ludową też to nie obchodzi – wtrącił Piotr. Komsomolec spojrzał nieprzyjaźnie na Piotra. Po chwili mijając się z podchodzącą do Zbyszka i Piotra Basią odwrócił się i odszedł.
- Poszło dobrze – pomyślał Piotr. – Choć Zbyszka buty wcale nie wyglądają na dziurawe.
- Jak masz na imię? – spytała Piotra Basia. – Dołącz do mnie i Zbyszka, siadajmy razem na wykładach - łatwiej będzie wymieniać notatki.
Zbyszek popatrzył na Piotra i potakująco kiwnął głową.




[1] Zwiazek Młodzieży Polskiej (ZMP) był reżimową organizacją komunistyczną, nie należących do ZMP często nie przyjmowano na wyższe studia.


Uwaga biblioteki i placówki kultury. Między majem a październikiem 2016 jestem zaproszony na kilka spotkań (spotkania autorskie lub tematyka Stanów Zjednoczonych, gratis). Chętnie poszerzę mój kalendarz o zainteresowane placówki (Skype: andrzej.olas lub mejl: andrzej.f.olas@gmail.com).


  Jeśli masz ochotę dodać komentarz - spójrz w dół, na koniec postu. Tam jest miejsce na komentarze.

  Jeśli opowiadanie podoba Ci się - kliknij na Facebooku na "Lubię to" albo dodaj komentarz na blogu.

  Za tydzień dokończenie opowiadania.

 Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań.


  Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań.

Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

 Komitet Obrony Demokracji w czwartek 5 maja (grupa na facebooku) miał 58700 członków. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz