poniedziałek, 25 lutego 2019

Festyn opowiadań™, wydanie III, Nr 176.

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili", odc. 12


© copyright Andrzej Olas (andrzej.f.olas@gmail.com)


Rozdział IV. Moja matka Erna Zofia Olasowa

Wczesne dzieciństwo, śmierć mojej babki, sieroctwo. Pod koniec życia Mama opisywała swoje dzieciństwo i młodość. Robiła to kilkakrotnie, ale nigdy nie doprowadziła opisu do końca i nie nadała notatkom ostatecznej formy. Przestudiowałem ten fragmentaryczny pamiętnik. Mówi on o sieroctwie, nędzy, chorobach, śmierci najbliższych; jednocześnie jest świadectwem epoki, która minęła, zmian społecznych zaszłych na przestrzeni niecałego stulecia. Objaśnia też wiele Mamy uprzedzeń wówczas ukształtowanych i utrzymujących się przez całe Mamy życie.

Wygrzebałem w internecie zapisane przez polskiego etnografa[1] ludowe porzekadło: „Kto się sierotą opiekuje, ten sobie niebo gotuje”. W życiu Mamy znalazła się taka osoba. Taką osobą była mieszkająca w Płocku, na Starym Rynku 15, pani Brechtowa:
Po nocy na cmentarzu (mokra jesień) powlokłam się obok Mariawitów (na Dobrzyńskiej cudowny kościół, ciche zakonnice) w panice myśli i uczuć na Stary Rynek 15. Tam pani Brechtowa kazała mi się umyć w dużej misce (nogi nadmarznięte), rozplotła moje włosy, umyła je i oczyściła z robactwa.
To ona wydała mnie za mąż, gdy dorosłam i skończyłam naukę. Ale mieszkać u niej nie mogłam, bo miała tylko kuchnię ze stołowym, ciemną małą sypialnię dla siebie i przybranego wnuka i największy pokój z czterema łóżkami dla mieszkających za opłatą uczniów gimnazjum Małachowskiego.

Było to wczesne sieroctwo. Ośmioletnia Mama straciła matkę w roku 1911 (jej matka, a moja babcia Helena Paulina zmarła na gruźlicę), a Mama wraz z najmłodszą, roczną, pominiętą w drzewie rodzinnym Blanków, siostrzyczką Ireną Wandą zachorowały na szkarlatynę. Wandzia nie przeżyła choroby. Także w 1911 r. zmarła na gruźlicę szesnastoletnia Aleksandra (Ola), a w 1923 – brat Albert. Została czwórka rodzeństwa: Melania, moja Mama – Erna Zofia, Rudolf i Edward.
Oto, jak Mama pamiętała swoją matkę:
Pamiętam ją czarno ubraną, wysoką, chudą, z bardzo długimi włosami. Suknie do samej ziemi. Biegała po krewnych z Płońska, Radziwia, Rypina, Sierpca. Kasłała coraz dłużej. Bałyśmy się matki w chwilach jej gniewu, chowałyśmy się po kątach, za jakąś długą zasłonę. Tam miałyśmy swoje skarby: kawałki zbitego czajnika, pudełka puste po zapałkach, po papierosach z podwórza i śmietnika.
Przeglądam notatki Mamy. Jest mi smutno. Czytam dalej:
Przyszła ze sklepiku matka [Helena Paulina], bledsza, chwiejąca się. Ola rozebrała matkę i ułożyła na największym sienniku, z wahaniem podała matce płaczącą głodną Wandzię. Matka mówiła straszne dla nas rzeczy, że już nie wytrzyma dalej takiej męki, że musi umrzeć, by przestać się męczyć przez lekkomyślnego męża, który wmawia w nią, że matka ma dużo pieniędzy u dawnych rządców i u rodziny, tylko jest za dumna, by w sądzie prowadzić sprawy z dłużnikami. Ola obmyła jej odmrożone nogi, pocieszając, że Mela niedługo zacznie zarabiać, że za zegar z kukułką sąsiadka proponuje dwa ruble, że przed Bożym Narodzeniem odbierze rubel za korepetycje córki nauczycielki. Matka przysnęła, ale ciągle kogoś wołała, chyba swoją matkę i ojca. Chrapała w gorączce i wyczerpaniu. Ola prała w wanience nasze łachy. Zimno było – szron w korytarzyku, śnieg przy drzwiach. Swędziały mnie nadmrożone nogi i ręce, więc nie spałam. Słuchałam rozmowy między Olą a Melą o chorobie matki i gorączce Irenki. Czułam się taka przerażona i słaba. Śniły mi się przerażające sprawy. Uciekałam z matką i siostrami przed czymś strasznym. Niebo było w ogniu – ogromna zimna woda sięgała mi do ust. Krzyczałam bezradnie. Ola uspokoiła mnie garnuszkiem ciepławej wody i prosiła, bym nie straszyła matki. Usnęłam przytulona do spoconej Wandy.
Ileż było tej cholernej zmory pijaków i próżniaków w tak religijnym Płocku z tak wspaniałą katedrą, gdzie w czasie chłodów rozgrzewałam się i zjadałam kawalątkami chleb lub zimny naleśnik, tak żeby nie zakrztusić się. Kochałam katedrę płocką jako opiekunkę najserdeczniejszą, tam odzyskiwałam spokój i wykorzystywałam czas na plany na przyszłość przed maturą i po maturze, gdy będę mogła pomagać Meli i jej trojgu pędraków oraz kupić cieplejsze palto i czapkę.

Przerywam czytanie, bo podeszła Ela i biorąc do ręki zżółkły maszynopis, mówi:
– Popatrz, tutaj Mama pisze o sobie.
Czytam:
Zosia zahartowała się w suterynie i piła wodę nieprzegotowaną, biegała po ulicach Płocka boso, bez palta, chustek, chuda, ale żywotna.
Nienawidzę wódki, koniaków, nawet win niesłodzonych. Nie znam wszystkich grzechów, ale picie tak piekącej wody całe moje życie do lat osiemdziesiątych uważam za piekielną torturę. A ojciec od czasów kawalerskich aż do tragicznej swojej śmierci zagłuszał wódką wraz z najstarszym Albertem wyrzuty sumienia za śmierć matki i wszystkich swoich dzieci. Nienawidzę go i podobnych [...] najgłębszą odrazą i potępieniem.
Ojciec, jak zabrał mnie ze szpitala po pogrzebie matki i śmierci Irenki, znikł z mojej pamięci. Wyjechał do Rosji [...].
Myśl o szkole oczarowała mnie. Pani rządczyni, niska, pulchna kobieta, prawosławna, wyraziła ku memu zdumieniu zgodę, wyszukała z szuflad jeden rosyjski i niemiecki kalendarz, elementarz polski i niezapisane bruliony, ołówek, nawet kawał kredy do tabliczki.
Świat mi pojaśniał. Dogonię w nauce moje siostry, zarobię pieniądze na nagrobek dla Mamy i siostrzyczek. No i zaczęły się ranne marsze do szkoły. Może mylę się, ale to była szkoła w Trzejowie? Z wiatrakami.
Szkoła była dla mnie, nawet najbiedniejsza, nawet za daleka na moje mokre nogi i piekące uszy, jakimś kościołem rozumu, wiedzy i pomocy dla sierot.

I w końcu trafiamy na coś bardziej optymistycznego. Mamina synteza, pisana w czasach Solidarności (której sympatykiem, ku mojemu niezadowoleniu, Mama nie była):
Na szczęście po 1945 r. stosunki polityczne i gospodarcze oraz opieka Państwa wykluczyły hekatomby śmierci biednych rodzin w Polsce i innych krajach na Wschodzie i na Zachodzie. Przyznaję, że nie mogę się trzymać chronologii, ale chodzi mi o porównanie lat z przed 1914 roku i zmian materialnych i społecznych po 1945 roku aż do 1981/1982 r. Na przestrzeni 81 lat zaszły zmiany polityczne tak wielkie, że życie stało się znośniejsze i dla dorosłych, i dla kształconych bezpłatnie dzieci.
Znów przerywam czytanie, bo właśnie przyszedł Wiesław z żoną. Tak, ten Wiesław, z którym miesiąc temu podróżowałem do Płocka, i tak, tak, z tą żoną, z którą już, już, już prawie się rozwiódł. Tydzień temu wyjaśniał mi tę nową sytuację:
– Ludzkie charaktery są giętkie, dostosowują się do otoczenia, podatne na emocje. Jesteś człowiekiem, powinieneś to zrozumieć.
– Żona zrzuciła dziesięć kilo – dodał z jakimś takim płomykiem w spojrzeniu – a ja przestałem palić.

Rozmawiamy o notatkach Mamy. O bezradności, o smutku, o wściekłości. Szukamy jakiegoś promyka Maminej nadziei – może będzie tym szkoła, dla Mamy: kościół rozumu.
Wskazuję na Mamy odwołanie się do zmian, do postępu.
– W tamtych latach postęp twojej Mamie nic a nic nie pomógł. Coś mi się wydaje, że ze swoją wiarą w postęp Olasowie są niepoprawnymi optymistami – wtrąca Wiesław.
Protestuję:
– Mój kuzyn, z wykształcenia rolnik, dowodzi, że jeżeli plony zbóż wzrosły od 8 kwintali z hektara w dziewiętnastowiecznej Galicji aż do 48 kwintali teraz, to można mówić o postępie. Twierdzi, że pogłoski o upadku świata to tylko chwilowa moda, popularna przede wszystkim w środowiskach akademickich. Bo tam, na uniwersytetach muszą przecież jakoś te swoje umysły popędzać. A wyobraźni, której mają dużo, nie marnują na myślenie o pieniądzach.
Żona Wiesława przeczy, to naturalne, bo przecież jest anarchistką:
– Nawet jakby z hektara było sto kwintali, to i tak bankierzy wszystko rozkradną. Cały świat rozkradną – mówi.
Późnym wieczorem próbuję dowiedzieć się więcej o tym, co naprawdę dzieje się ze światem. I trafiam na coś interesującego. Liberalny ośrodek badawczy – Cato Institute – w roku 2007 opublikował raport o polepszającym się stanie świata[2]. Z raportu wynika, że nawet w krajach, gdzie dochód na głowę ludności się nie zmienia, nie wzrasta, to z latami, w miarę postępów technologii, poprawiają się wskaźniki poziomu życia. Wzrasta długość życia, maleje śmiertelność niemowląt, rośnie zaopatrzenie w żywność, polepsza się dostęp do czystej wody itp. No a o fenomenalnym rozwoju takich Chin (szkoda tylko, że siedzi tam komuna) opowiada nam prawie codziennie telewizja.
A więc pozostanę optymistą.


[1] Sierota, Wikicytaty, http://pl.wikiquote.org/wiki/Sierota (data dostępu: 2.11.2011).
[2] Indur M. Goklany, The Improving State of the World [...], Google Books, http://books.google.com/books?id=e81YsqaUQH8C&pg=PA79&lpg=PA79&dq=progress+factors&source=bl&ots=okn8J0UNRA&sig=n1AZRKPAwRzye__5JfewlHCiCi0&hl=en&sa=X&ei=yqSiT__yMYmW8gSX9Ln6CA&ved=0CGQQ6AEwCA#v=onepage&q=progress%20factors&f=false (data dostępu: 17.06.2011).


KONIEC ODCINKA 12


Z profesorem Targowskim napisaliśmy książkę. Już wyszła z druku wydana w Oficynie Wydawniczej Kucharski.

Kup w księgarni internetowej - link tutaj, szukaj według tytułu lub nazwiska.


A tak wygląda okładka książki - prawda że ładna? 

Oto co znajdziesz w książce:
Są różne prawdy: jest prawda prozy, inna jest prawda reportażu, i inna dokumentu. A co się stanie, jeżeli spróbować skojarzenia dwóch prawd, jeżeli uzupełnić umiejscowioną w naszej polskiej rzeczywistości prozę komentarzem?

I to właśnie czytelnikowi proponujemy; jesteśmy przekonani, że doręczając mu w jednej książce w taki sposób skomponowaną całość dajemy czytelnikowi coś więcej niż jej dwie, potraktowane osobno, części składowe; dajemy mu coś w rodzaju prawdy rozszerzonej.

Spośród terminów jakich używa się, aby zdefiniować nasze ostatnie dziesięciolecia są takie jak globalizacja czy też czas przyspieszenia, czas zmiany. Te określenia brzmią dla nas Polaków szczególnie prawdziwie – na przestrzeni kilkudziesięciu lat przeszliśmy przez wojnę, rządy reżimu komunistycznego, erę Solidarności, czas Unii Europejskiej i włączenia się w gospodarkę globalną, wreszcie okres kwestionowania zasad demokratycznych.

* * *

A teraz o odcinku który przeczytałeś. Jeśli tekst podoba Ci się - zadbaj jak należy o miłość własną autora. Na samym dole tego postu znajdź słowo Reakcje i jeśli zechcesz kliknij na jedno z trzech okienek - czy to na "zabawne", czy też na "interesujące" albo "fajne".

Możesz też dodać komentarz.

Możesz też na Facebooku kliknąć na "Lubię to".

Jak dotąd Festyn Opowiadań osiągnął prawie pięćdziesiąt tysięcy otwarć.

Aby przeczytać inne opowiadania możesz użyć dwóch przycisków nawigacyjnych "Starszy post", "Nowszy post" znadujących się na samym dole postu.


Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan i możesz ją polubić.


Ważne - Facebook zmienia swoje algorytmy i nie zawsze wyświetla prawidłowo moje posty. Opowiadania Festynu możesz otrzymywać mejlowo przez subskrypcję kolejnych numerów Festynu Opowiadań. W okienku w prawym górnym rogu postu wpisz swój e-mail i kliknij "subscribe". 
Aby otrzymywać powiadomienia Facebooka o każdym opowiadaniu wejdź na profil Andrzeja Olasa (uwaga - tego z Vero Beach a nie ze Szwecji) ustaw kursor nad opcją znajomi i wybierz opcję bliscy znajomi.

Jeśli chcesz przeczytać inne opowiadaniu Festynu - wróć do góry, do początku opowiadania i spójrz na prawą stronę ekranu - tam dostrzeżesz Archiwum Bloga. Klikając na wyszczególnione miesiące uzyskasz dostęp do wszystkich dotąd opublikowanych opowiadań. Możesz też sobie opowiadanie wydrukować - naciśnij Print na dole ekranu. 

Znajdziesz mnie i te opowiadania także na Facebooku (Andrzej Olas). Najlepiej dołącz do grupy Festyn Opowiadań. Jest też strona Festynu Opowiadań: @Festyn.Opowiadan. Opowiadania festynu są też od niedawna na twitterze. Szukaj tam mnie: Andrzej Olas, jeśli chcesz możesz włączyć mnie do osób obserwowanych.

Książka "Dom nad jeziorem Ontario" jest zbiorem kilkunastu opowiadań. Jest trudno dostępna - nakład zostal wyczerpany, ale spróbuj ją wyguglować i kupić przez internet. 

Książka "Jakże pięknie oni nami rządzili" jest dostępna na przykład w EMPIKU, a najłatwiej jest ją wyguglować i kupić na internecie.

W USA książki prowadzi księgarnia Nowego Dziennika +1 201 355 7496 albo http://www.dziennik.com/store.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 ma już swoją stronę internetową na Facebooku. Otwórz Facebook i wpisz: @dziecipowstaniawarszawskiego .








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz